melancholia
na filarach starych dębów
noc kołysze trawy deszczem
w bagnach utopione światło
śmiechu dudni szklanym wężem
świat zanurza, topi smutki
przemoknięte ślepe oczy
twarde chmury w ziemie wbite
burze z werblem dziś ślubują
zasłuchane ptaków plemię
ostrzami piorunów klują
rozlewają błyskawice
armat hukiem ciężkie kule
a zegary lwem ryczące
trzepią oburzoną grzywą
w miękkich gruszkach kona lato
z sierpnia ogolone brzytwą
wschodząca bladość jak słońce
będąc sobą nie dostrzeże
oczy nabrzmiałe z tęsknoty
wydarły puchy świetliste
ulicami płynnych kroków
zagonione serca mgliste
śmiechem kata gilotyna
wyrywa, szarpie i kąsa
stojąc w trawie ostrych mieczy
wzrokiem czuje mokre drżenie
ostrza dawno zardzewiałe
pieśni wiatru - objawienie
zagubiłem w wichrów morzu
własną cząstkę melancholii
Komentarze (1)
Bardzo nastrojowy wiersz. Z uznaniem+!