Melancholijny wymysł.
Wszytskim samotnym, skrzywdzonym. Dotkniętym kijem zła. Wszystkim, którym zdaje się , że są sami. Wszystkim, którzy wypłakali jeziora łez.
Kiedy słońce zakończy bieg,
Kiedy światło zniknie za koroną drzew,
Zza cienia góry ukaże się w odbiciu tafli
srebrna oświata.
Obleje twarz złocistym rumieńcem.
Tak życie przewróci kolejną księgi
kartę.
Ja usiądę nad brzegiem jeziora.
Mojego jeziora - ulanych z oczu łez.
Bo ja mam w sercu pustkę.
Moja obojętność przeraża mnie.
Czasem nawet człowiek nie zdaje sobie
sprawy, że jego słowa
To sztylet wbity w czyjeś serce.
To zburzone marzenia.
To oplute mysli, zwierzenia,
To pogrzebana nadzieja i zabite
szczęście.
Najlepiej być samym.
Nie znać dobra ani zła.
Bo jeśli nadtto masz szcęścia,
przyzwyczaisz się do niego i drwić będziesz
z pechowców.
A jeśli zło Cię wgniecie w ziemię,
Nie uwierzysz już w dobro.
Więc żyj na uboczu.
Nie szukaj miłośći. Odnajdzie Cię sama.
Nie szukaj szczęścia na siłę, bo zbytnio je
wymęczysz.
Miej tylko tych przyjaciół, którym na Tobie
zależy.
To recepra na szczęście.
Sporządzona przez wszytskich
pustelników.
Choć jeszcze efektów jej, jak każdy jest
inny, tak nikt nie zna.
Wiedz, że jeśli zdaje Ci się, że jesteś sam, tak się stanie na prawdę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.