Menażeria uczuć
Kiedy masz w duszy taką menażerię, ciężko nad nią zapanować...
Samotność jak kot
łasi się u stóp
Smutek z parapetu
zerka łakomo
na ostatni skrawek
prawdziwego uśmiechu
Radość zwinęła się
w kłębek na poduszce
i odeszła do lepszego
właściciela
Ból niespodziewanie
wskoczył na kolana
pazurki ostrzy
o serce
szykując się do ataku
Niepokój wałęsa się
gdzieś po kątach
Gniew warczy
za drzwiami
nie chce wpuścić
Spokoju który wrócił
z długiej wędrówki
Wyrzuty Sumienia
bawią się pod łóżkiem
to wychylą łepek
to znów go schowają
i tak męczą biedną właścicielkę
Wiara już nie ma siły
cichaczem wyszła
do drugiego pokoju
Nadzieja została
ale też już
skamle niepokojąco
A Miłość
liże rany
po bitwie
z Nienawiścią
nie potrafią się dogadać
jak pies z kotem
cała ta moja menażeria
grasuje wieczorem
kiedy Jego nie ma
gdy nie ma ich kto przypilnować
Ale wszystko może się udać... Wystarczy tylko mocno chcieć...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.