Męskie łowy
Co ma się stać to niech się stanie
Ruszam na tak zwane męskie polowanie.
Fakt że się trochę byłem zasiedziałem
Bo już z lat trzydzieści to nie
polowałem.
Strój wybrałem taki bardziej młodzieżowy
Cały niebieściutki od stóp aż do
głowy.
Gdzieniegdzie było mi troszkę ciasno,
Ale to nic. Ruszam śmiało w miasto.
Już po trzech lokalach się zorientowałem
Że chyba trasę nie najlepszą obrałem.
Wyglądałem czasem jak mamut wśród słoni
a bywało, że chcieli mnie nawet wygonić.
Cóż myślę, po co zbierać tę pokutę
Wystarczy lekko zmienić marszrutę.
Lekko. To nie było kosmetyczne muśnięcie
rzekłbym, że raczej głębokie chirurgiczne
cięcie.
Po prawdzie nie były to zbyt wyszukane
lokale
A często wręcz nie były to lokale wcale
Ale tam nareszcie zostałem doceniony
Ugłaskany, ululany, cały dopieszczony.
I wszystko, łącznie ze mną, było już w
dobrym stanie
Kiedy przestało mi się podobać to całe
polowanie.
Zaczynało być nawet jedną wielką kpiną
A ja z łowcy stawałem się jakby
zwierzyną.
Wracałem nad ranem z obitą i dumą i
duszą
Już mnie prędko męskie polowania nie
skuszą.
A wręcz widzę że chyba tak zostanie
Że polował będę w marzeniach
………na
własnym tapczanie.
bywa, że trzeba poszukać właściwego dystansu do samego siebie, wtedy jakoś łatwiej uwierzyć, że przyciąganie ziemskie dotyczy także nas
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.