O męskiej lojalności, a więc bajka
Onegdaj żył rycerz spod świętego znaku.
Wyruszał na wojnę, więc się w zbroję
zakuł.
Zakuł też w pas cnoty swoją białogłowę,
by rżnąc Saracenów mieć spokojną głowę.
Kluczyk zaś od owej bezdusznej machiny
oddał w ręce giermka, a to z tej
przyczyny,
że ten ranion w bitwie ostawał się doma,
a wierny był giermek, choć na nogę
chromał.
Rzekł do niego rycerz: ufam ja ci
srodze.
Pilnuj tego klucza. Wrócę - wynagrodzę.
Upilnuję snadnie. Jedź spokojnie, panie.
Ani się obejrzysz, wykonam zadanie.
Woj rumaka dosiadł, ujechał trzy staje.
Nagle słyszy tętent, koń mu dęba staje.
Przebóg, na mój koncerz! Toż to jest mój
sługa!
Cóż się wydarzyło? Chcesz-li, bym cię
zrugał?
Nie moja to wina - ów się sumituje.
Ty coś pomyliłeś. Ten klucz nie pasuje.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.