Mętlik
Robię te rzeczy tak nie umyślnie
Tak bardzo mi kogoś brakuje
Na życie przepisu już nie wymyślę
I błogość tak boską od paru dni czuję
I choćbyśmy skończyli na stosie
Spłoneli za nasze brudne myśli
Ukrzyżowani na własnej Golgocie
A zamiast wody piasek byśmy gryźli
To nic mnie nie powstrzyma
Przed kochaniem ciebie
"Nadeszła wiekopomna godzina!"
W piekle już jestem?
A moze w niebie
Bo wokół siebie
Widzę diabły i anioły
W milczeniu patrzące
Na moje myśli
Nie chcę żeby wyszli
Niech tu zostaną
Niech patrzą na mnie
Jak bawię się raną
Jak każda słona łza
Sparawia mi ból
Jak jedna łza
Prowadzi me łzy w bój
O wydostanie się
Z tej ciasnej głowy
Jednak żadna nie wyszła
Nasiliły swój atak
Ból wciąż narasta
Złagodził go ptak
Tak piękny
On biały
Ja czarny
Coś jest nie tak...
Komentarze (1)
Interesująca jest budowa tego wiersza- rozmyślnie
ułożona gradacja 'myśli' i dynamika. Słowa też na
poziomie. Pozdrawiam