Metropasja
Moja droga krzyżowa ma dwadzieścia jeden
stacji
z tą różnicą, że na każdej z nich mogę
wysiąść
aby nie upaść na przystanku lub nie
zostać
obnażonym z breloka kluczy czy portfela
W najlepszym przypadku, po wschodzie
latarni
zamiast noża między żebrami można
znaleźć
łokieć lub torebkę z szminką pamiętającą
namiętny pocałunek z wczorajszej nocy
Zdejmując czapkę wżynającą się czoło
ucieram pot
i przysypiam z nadzieją, by obudzić się
naprzeciw
seksownej dziewczyny, która z pasją
przybije
wzrokiem do siedzenia nadgarstki i stopy
Nie wierzę we własne zmartwychwstanie o
piątej rano
i w wyzbycie się z myśli, że światełko w
tunelu jest
dobrym znakiem, końcem a nie początkiem
męki
Komentarze (3)
ciekawie przedstawiona (czasem) gehenna dojazdów
autobusem
dla mnie wiersz zbyt trudny zostawiam+
temat dobrze znany.......dojazdowy....hihih...albo
raczej odjazdowy...zależny od końcowej stacji......czy
zamierzone było "ucieranie" potu,, czy to mała
literóweczka.....przyznaje, "ucieranie potu" nawet by
mi było w metrze o 5 nad ranem ciekawym
zajęciem......udana metropasja