Miażdżysz
Dorocie Pietrowicz
cierpieniem które przygniata jednym
uderzeniem
nie mam sił nawet pojękiwać – nieme
są me usta
powalasz przykrością druzgoczesz krzyżem
oblewasz potem trwożnej samotności pośród
nieprzeniknionych ciemności
doświadczasz piecem utrapienia dawno już
nie do zniesienia
docierasz do granic zaufania –
przekraczasz ją z impetem
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ nie zdołałbym
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ zginąłbym
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ zatraciłbym nadzieję
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ istniałbym tylko pośród
lęku
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ stałbym się ucieczką
przed sobą
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ nie potrafiłbym żyć
dobrze wiesz że pozostawiony
sam sobie ‑ porzuciłbym CIEBIE
osładzasz ból Miłością
poszarpane serce leczysz Słowem
uzdrowienia
zabierasz wszystko aby dać JEDNO –
SIEBIE bez granic
przenikasz obecnością do szpiku kości
niesiesz z czułą delikatnością na rękach
obolałego
składasz pod swym krzyżem
cierpisz moim cierpieniem
wyglądając świtu wytchnienia
tłumaczysz ściszonym głosem
że kochasz pomimo
że kochasz ponad
że kochasz jakoby obok
niezależnie od tego
jak wielkim będzie moje
bolesne doświadczenie życia
tłumaczysz że Twa MIŁOŚĆ
jest ponad wszystko
nawet ponad Twą na krzyżu śmierć
przepełniasz mnie sobą dopełniasz me
serce
przemieniasz ból w słodycz cierpienia
miłości
bo wiesz że mam od Ciebie trudne zadanie
że muszę wciąż na nowo uczyć się kochać
‑ kochać pomimo
‑ kochać niezależnie
od
‑ kochać pośród
cierpienia
którym z
miłością dzielisz się ze mną
które czynisz
mą jedyną drogą
które czynisz
narzędziem mego uświęcenia
które dajesz w
ufności że podejmę jego trud
Rokietnica
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.