między kościołem a burdelem
Kiedyś tu byłem, bo pamiętam,
raz nawet serce mi zadrżało,
upojnych nocy we fragmentach,
nigdy za wiele, zawsze mało.
Co się obudzę, zaraz zasnę,
do świtu jeszcze godzin wiele,
senne obrazy złe i straszne,
między kościołem a burdelem.
Zaraz wychodzę, potem budzik,
roztrąbi się niemiłosiernie
i bezlitośnie zbudzi ludzi,
co noc przespali z sobą wiernie.
Tych co nie było nigdy tutaj,
przytuli zimna, biała ściana,
nie chodzi się w za ciasnych butach,
sumienie gryzie już od rana.
Komentarze (16)
nie wiem kto straci na tym wierszu a kto zyska
bo dziś nie ma burdeli -tylko niejedna agencja
towarzyska
Bardzo ciekawy wiersz
Sumienie to naprawdę bardzo dobre sito czasem nawet za
gęste i w tedy daje popalić
Bładzić jest rzeczą ludzką najważniejsze by drugi raz
nie wchodzić do tej samej rzeki
Współczuję pelowi
Kościół - rozgrzeszy pozostaje samemu rozgrzeszyć
siebie :)
Pozdrawiam serdecznie
między kościołem a burdelem - a ja znam powiedzenie
"między Faustem a Faustyną". Ciekawa refleksja.
Pozdrawiam
Ani kościół nie rozgrzeszy, ani burdel nie wybrudzi,
jeśli znajdziemy te wąskie drzwi. Są tak ciasne, że
brudy zostają we framudze...
Niezły wiersz, podoba się:)
Dobre!
samo życie człowiek grzeszy potem sumienie każe mu się
leczyć
Ciekawy wiersz refleksyjny i ta przeszłość...
Pozdrawiam.
Ciekawie o wyrzutach sumienia..
Nawet na czasie!
Kurcze! Fajnie Ci wyszedl ten wiersz ;)
ciekawy wiersz pozdrawiam
bardzo, bardzo dobry wiersz, w kazdym razie dla mnie
na pewno
hmmm, ciekawie o tym co gryzie...
Z przeszloscia trzeba zyc nic sie nie poradzi
pozdrawiam
Mnie widoki z przeszłości prześladują jak cienie.
Trzeba z tym żyć.