Między mną i Tobą
Karmiony bólem,
I pojony łzami.
Wierzyłem w rzeczywistość,
Która kusi pozorami.
Błąkałem się na bezdrożach,
Wciąż sam.
Szukałem wielkich gór,
I dojść chciałem tam.
Lecz wciąż czułem niedosyt,
I niczym były dla mnie marzenia.
Wciąż mijając kolejne dni,
Biegłem bez wytchnienia.
Jak martwy kamień,
Leżałem na pustej drodze.
Chowając w sobie uczucia,
Poddając się mroźnej trwodze.
A Ty znalazłaś mnie,
I wzięłaś w swoje dłonie.
Przytuliłaś do serca,
Wtedy poczułem jak ogień płonie.
Ogrzałem się Twoim ciepłem,
Schowałem się w Twej duszy.
Już nikt mnie nie zrani,
Już moich uczuć nic nie skruszy.
Dziś moją twarz,
Tulę w Twoje aksamitne włosy.
Moje myśli są szlachetne,
Jak rosnące w słońcu zbożowe kłosy.
Słoneczna otchłań zachodzi,
Za horyzontu wzniesienia.
A między mną i Tobą,
Trwa wielka cisza uniesienia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.