między oddechem ciszą szeptem
W piekle już byłem tyle razy
do nieba ciągle dojść nie mogę
Smutek co został mi na twarzy
A ja co ja wciąż mylę drogi
Gwiazda co bywa najjaśniejsza
często mnie wiedzie na manowce
Wszystko co było bliskie sercu
staje się nagle takie obce
Między oddechem ciszą szeptem
otwiera się zwątpienia przestrzeń
Ktoś rzucił mi na szyję pętlę
Ogień dotykam liżę pieszczę
Z gniewu się rodzi moja siła
duma się wierci i rozpiera
Nikogo jeszcze nie zabiłem
choć sam już czuję że umieram
Gdybym się mylił proszę wybacz
z mojego serca krew się leje
Upadłem taki ze mnie siłacz
gdy los mi prosto w nos się śmieje.
Komentarze (10)
Dobry pełen życiowych refleksji przekaz.
Pozdrawiam.
Marek
Piękny refleksyjny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)
I los - obnaża w wierszu silacza- postawionego - i
pozostawionego - sam na sam.
Bardzo dobry wiersz:doskonały warsztatowo i
refleksyjny.
Pozdrawiam serdecznie:)
Świetna refleksja która zrodziła się pomiędzy wieloma
wątkami.
Ładny wiersz.
Dobry wiersz.
Niby jest silny a upada,
wiadomość to nie byle jaka.
Pozdrawiam Return.
silny jest ten co dźwiga się z upadku :) ładny wiersz
:) pozdrawiam
Powaga. Upadając, odbić się, żeby wznieść się wyżej
Jeśli po upadku się nie podniesiemy to może to być
ostatni upadek...więc nich peel wstanie otrzepie
kolana,pomyśli że da radę i do przodu...miłego...