miejski gwar uwierał w plecy
niechciane obrazy chłodne kręte drogi
toczą wojnę z rozgorączkowaną głową
coraz mocniej zaciska się obręcz
nieograniczona przestrzeń
stoję zahipnotyzowana
bezkresny stół
chcę wydobyć zaplątane smaki
wygładzić nierówności
naniesione przez wczorajsze stopy
usta szepczą zaklęcia
bezwładną modlitwę obmywa fala
zachód słońca olśnieniem
selekcjonuję myśli
trudne sprawy
nabierają innego znaczenia
powoli szarość staje się złocista
Komentarze (7)
Ładny a zakończenie nadaje szarej codzienności kolorów
złota
Miłego dnia pozdrawiam
świetny
pozdrawiam :)
Witaj Danusiu
Wiersz przepiękny.
Ja swoje wszystkie wiersze skasowałem.Już poezja mnie
nie podnieca.
Wiersze są jak wiatr, szybko przemijają.Szkoda czasu
na to.
Wolę jechać łowić ryby.
Artur
Witaj Danusiu:)
Nie ukrywam, że każde Twoje pojawienie się na beju
jest dla mnie niezwykłym wydarzeniem?
Co do wiersza jest i owszem napisany w klimacie
refleksyjny to dobrze, że wszystko lub prawie wszystko
nabiera klarownego sensu:)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i z uśmiechem:)
Świetne.
Szkoda, że tak rzadko tutaj bywasz.
Złocisty kolor o wiele lepszy.
wszystko zależy pod jakim kątem patrzymy na świat,
pozdrawiam