MIĘSO
po ciężkim dniu...
byłeś jak Marley - bohater Dickensa
na zawsze na wieczność przeklęty
chcąc się uwolnić od ziemskiej męczarni
na pętli zawisłeś marnej
byłeś kawałkiem czerwonego mięsa
ze skalpem na twarz zaciągniętym
wypatroszony jak świnia w masarni
poezji nie było w tym żadnej
obdarty ze skóry, z godności obdarty
byłeś modelem, martwym eksponatem
wesołą zagadką o zgonu przyczynie
nie ojcem, nie dziadkiem, żadnym przecież
mężem
uwalniając kark twój od śmiertelnej
szarfy
przegrałam ja bitwę z tym grubiańskim
światem
zabrał mi wrażliwość, mnie zamienił w
świnię
i z tą świadomością żyć mi jakoś ciężej
Komentarze (7)
Rzeczywiście brrrrrrrrrrr i zimno bardzo.
Wiersz dobry :) Byłem już bardzo zafascynowany że w
końcu coś znalazłem z sensem :) Ale ostatnia zwrotka
do poprawy :)
powtarza się świnia co niestety rzuca się w oczy i aż
4 zaimki osobowe w czterech wersach:) warto poprawić
ostatnia zwrotkę :) może wyjść coś na prawdę dobrego:)
Pozdrawiam
to nie krwawe myśli - to wspomnienia z sekcji zwłok
niesamowity obraz kwawych myśli... dzień musiał być
naprawdę ciężki...
hmmmm,,,,,,,,,,,,,często zycie zamienia nas w to
cobyśmy nie chcieli w sobie zobaczyć...
Br....a mnie lodowato . cyt ... wypatroszony jak
świnia w masarni......... to już mogłaś sobie darować
dalej nie będę komentowała
Nie wiem jak skomentować. Zimno mi.