Mieszkam w Wiartlu, bo tu spokój
Nie wiedziałam, co wywołam,
gdy rzucałam, ot tak, w przestrzeń:
przyjeżdżajcie... cisza... spokój...
czysta woda i powietrze...
Na poważnie wzięli słowa
i przedwczoraj przed budzikiem
przyjechali w cztery „fury”,
sprawdzić, co tam u "puszczyków".
Subwoofery w samochodach
wzdęły brzuchy w rytmie disco,
na co kogut, gubiąc pióra,
do sąsiadów z mety prysnął,
pies się ukrył za wygódką,
kot z kanapy dał drapaka.
Mąż się zaszył na poddaszu
i jak małe dziecko płakał.
Odjeżdżali zachwyceni,
obiecując, że... powrócą.
Mąż już obsechł, pies wyć przestał.
Ciągle nie wiem, gdzie jest Mruczuś.
(K.B.)Wiartel 18.02.2013
Komentarze (74)
Chyba sam bym się gdzieś się wtedy chętnie
zapodział:) A to Ci historia i na dodatek bardzo
życiowa:) Pozdrawiam:)
Przeczytałam z przyjemnością...a Mruczuś pewnie
poszedł szukać kiciusi...pozdrawiam:)
;-) no to się działo, oby kot jak najszybciej wrócił,
bo zimno na dworze... :-)
Uśmiałam się...gość w dom, to i wesoło.
Pozdrawiam:)
klimat dramatyczny ? :)))) Bardzo przyjemny wierszyk,
mnie także rozbawił :)
Żartobliwie, lekko... przeczytałam z przyjemnością :)
margot5
Masz rację :) Mąż już obsechł - reszta fraszka :)
Nie rozpaczaj :)
W końcu mąż już obsechł. To i reszta wróci do normy
:)))
margot5
No to mnie pocieszyłaś :)
Dobrej nocy :)
Ostatni zajazd w Wiartlu :)))
Mruczuś wróci jak wywietrzeją zapachy po najeźdźcach
:)
Pozdrawiam.
a dziękuję! nie jadłam jeszcze;)
bomi
z rakami u nas coraz gorzej, ale zapraszam Cię na
winniczki :)
biedny Mruczuś, może ze złości na gości
zapisał się do Palikota:))
w Rucianem pierwszy raz jadłam raki,
pyszne:)
Mruczuś siedzi u Karata,/żartuję/ nieee, siedzi u
niego, wizyta przypomina mi krasnoludów w domu- norze
hobbita, bardzo ładny wiersz, pozdróweczka
Dzięki za uśmiech. Miłego wieczoru.