Miła osoba
Z rana budzi mnie chłud,
wstaję, dochodze do czajnika,
wlewam wodę i przestawiam pstryka.
Wypijam kawę i zapycham ją papierosem.
Szum, słysze teraz senne mrzonki-
wybacz, nie słysze, nie widze, nie
teraz...
Żałosne- uśmiech, drwina.
Odwracam się od tego gówna,
patrze w drugą stronę
a tam Tytanowy Pomnik stoi.
Stał i stoi... od lat.
Machinalnie chwytam za ścierkę
i wycieram kazdy jego skrawek.
Jeszcze miesiąc temu,
stał, lecz zakurzony,
szary, matowy- nie był brzemieniem.
Lecz miesiąc temu ktoś był tak miły
i w najbardziej miłym momencie dnia
palnął- chociaż na chwilę o nim nie
myślisz.
I tak, z rana budzi mnie chłud,
wstaję, dochodze do czajnika,
wlewam wodę i przestawiam pstryka.
Wypijam, zapycham, pucuję,
wypijam, zapycham, pucuję...
wybacz Bethy, alkohol bywa czasem Twoim imieniem Wlewa się łatwo i bez bólu Wychodzi znacznie wolniej i wolniej... z sekundy powstaje minuta z minuty godzina a z rana z łez powstają strugi...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.