milcz
zamknij oczy
zanim powiem coś czego nie chcesz
usłyszeć
milcz
nie znasz mnie jeszcze
moich mrocznych twarzy
oczu niewidzących
w ciemność zapatrzonych
martwych…
patrzeć na ciebie już nie chcę
chociaż łzy
ciągle krzyczą do ciebie
wróć
proszę
dla nich wróć a odejdź
dla mnie
żałuję myśli kalekich
ich smutnych oczu
one wiedziały
nie rozumiesz?
wiedziały ze począć znaczy śmierć ofiarować
w darze
nic nie znaczą słowa
nic…
ogień nie pochłonie bólu
nie zniszczy rozczarowań
zabierze oddech ostatni
życie zatrzyma jak film
w złym momencie
za późno…
a ty nadziejo fałszywa
za wspomnienia płacić każesz
monetami niespełnionych marzeń
czasem lepiej kiedy ciebie nie ma
Komentarze (2)
Dziwne,bo można tyle pisać do Nadziei...My krzyczymy
do Niej ciszą,płacimy monetami niespełnionych
marzeń-pięknie to ujęłaś ;) Ale ważne jest to,że nie
trzeba brać pożyczki w Banku Wiary,by mieć czym
płacić.Ależ refleksji przynosi Twój wiersz.
Bardzo trafnie ujęłaś takie wahanie w miłości, niby
miłość niby cierpienie.....chyba dobrze trafiłam w
sens wiersza....Końcówka fascynująca, bliska mi
emocjonalnie.