MIlczący przyjaciel
posłuchaj....
Podchodzę do drzewa.
Powoli zbliżam dłonie do chropowatej
osłony.
Czuje szorstką delikatność.
Posuwam palce niżej i niżej.
Obejmuje drzewo ciepłem mego ciała.
Z milczącą, anielską czułością przybliżam
twarz.
Muskam wzrokiem nieregularne lecz idealne
powierzchnie.
Zwilżam korę ciężką łzą, która stacza się
po nierównościach...
Odwracam twarz w strone wspomnień.
Czuję spokojne i ciche ciepło drzewa.
Spada kolejna, ciężka i gorzka łza.
Dotykam zranionym wzrokiem stabilnego
przyjaciela,
Osuwam sie w dół...
Czując jedynie obecność drzewa- milczącego
lecz pojętnego,
Zasypiam w nadziei, że nadejdą dni w
kolorze słońca...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.