miłość...
Przyszła
niechciana
i nieproszona,
przestraszona
i taka maleńka
przyniosła ze sobą
worek łez
i przyspieszone
bicie serca...
Spojrzała na mnie,
potem na ciebie.
Już wiedzieliśmy,
co będzie dalej...
Ucieczka za ręce
przed ludzkim złem,
przed wszystkim,
co niegdyś
było ważne...
Podarowała
nam piękne chwile,
uśmiechy na twarzach,
jedność serc
nie ostrzegając,
że odejdzie,
obierze sobie
inny cel...
Odeszła tak nagle,
jak się pojawiła.
Bez wyjaśnienia,
bez pożegnania
zabierając
wszystko, co piękne:
szczerość, nadzieję,
bliskość i zapał...
Dziś znowu puka
do moich drzwi
nie siląc się
na gesty słowa.
Dość mam cierpienia,
odepchnę ją.
Nie chcę
już nigdy
nikogo kochać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.