Miłość Matki z cyklu opowieści...
Uprzedzam że opowieść trochę długa więc kto nie ma cierpliwości niech w ogóle nie czyta
Miłość Matki
W biednej chatynce nad snem dzieciny
stroskana matka noce czuwała
dziecina chora blada jak ściana
z trudem choć wielkim wciąż oddychała
Złośliwy los przygnał tu z stron dalekich
starca nad wyraz trochę dziwnego
jak liść na wietrze drżącego z zimna
o chłodnym spojrzeniu bardzo strasznego
To Anioł śmierci zstąpił na ziemię
zabrał dzieciątko w rajskie przestworza
choć serce Matki z żałości pęka
taką musiała być wola boża
I poszła szukać Matula dziecię
rozpaczą wiedziona jak oszalała
gdy na swej drodze ciemną jak sadza
gotową pomóc nockę spotkała
Pani ciemności za swoje rady
a że za darmo nic być nie może
żąda piosenki co ją utuli
i snem spokojnym zasnąć pomoże
Spełniła Matuś nocki żądanie
i rusza dalej ciernistą drogą
gdzie ostre kolce kalecząc ciało
tylko w ten sposób pomóc jej mogą
I jeszcze proszą by je przytulić
do serca mocno tak aż zaboli
bo chcą się ogrzać ciepłem miłości
by móc zakwitnąć kwiatkiem niedoli
I to życzenie Matka spełniła
gdy nowa na drodze staje przeszkoda
nie do przebycia i przepłynięcia
to duża jak morze głęboka woda
Cóż teraz począć znikąd pomocy
płacze Matula rzewnymi łzami
te łzy ratunkiem wkrótce się staną
drogocennymi jak kryształ perłami
Upadły bowiem na dno jeziora
którego władca docenić umiał
to piękno wyryte Matuli łzami
ich siłę wnet pojął i moc zrozumiał
Przywołał fale by Ją zaniosły
bezpiecznie taflą na brzeg jeziora
bo uznał że dość już tułaczej doli
i poznać prawdę nadeszła pora
A serce Matki tak kochające
tu Ją przywiodło na koniec świata
tam gdzie porządku pilnuje Anioł
i czyny ludzkie skrzydłem wymiata
Szuka Matula pośród ogrodu
wśród wielu kwiatów tego jednego
gdzie bije tylko znanym jej rytmem
serduszko jej dziecka ukochanego
Już prawie znalazła już ręką sięga
gdy śmierć okrutna staje na drodze
oj nie da Matka nie da go zerwać
jak Go obroni drży cała w trwodze
Gdy nitka życia jest w ręku Boga
a i ze śmiercią się nie targuje
nieszczęsna kobieta nic nie rozumie
dwa kwiaty życia zerwać próbuje
By uratować dziecię przed śmiercią
nie bacząc że inni też Matki mają
które też cierpią tak jak i Ona
bo swoje dzieci bardzo kochają
Gdy zobaczyła krwawiące serca
i płacz okrutny czyjeś niedoli
już Ona nie chce rozpaczy Matek
już raczej dziecię swe oddać woli
Śmierć wykonuje wyroki boże
ale też nie jest przecież z kamienia
pokaże Matce krainę szczęścia
tę dokąd zabiera małego Syna
Bo Miłość Matki tak ją wzruszyła
gdyż nie ma większego skarbu na świecie
gotowa na trudy i poświęcenia
kochała nad życie to swoje dziecię
nie można z kilkunastominutowego opowiadania które gdzieś kiedyś słyszałam zrobić paru zwrotek
Komentarze (5)
Długi, ale dobrze się czyta.Bardzo mi się
podoba.Pozdrawiam serdecznie.
Podpisuję się pod komentarzem Jutta, wiersz balladę
przeczytałem uważnie do końca, gratuluję.
bajka...z życia wzięta...twoje wiersze..są takie
prawdziwe...
piękny, podoba mi się.
Wiersz niczym ballada się snuje. Nie nuży, nie trudzi
bo piękną miłość ukazuje.