Miłościi
Na wzroku mego horyzoncie widzę absurd,
widzę nicość
Pod powiekami widzę ciebie widzę sens widzę
miłość
Wiem, bredzę
chcę, nie mogę
gdy będę mógł, odechce mi się
nie rozumiem, lecz zrozumiem
i nazwę ją trudem, brudem, absurdem.
Zakładam, mylę się
wiem spróbuję,
może będzie wyjątkiem, lub ja nim
zostanę.
Lepsze to niż stać w krainie marzeń
być okrętem, sterem i żeglarzem.
Odrzucać rybki, czekać na syrenę
aż spełni to najskrytsze pragnienie,
którego nienawidzę bo pozbyć się go nie
mogę,
ciągle daje osobie znać, przesłania oczy
robiąc głupca ze mnie, szyderce z
siebie.
Czym jesteś miłości? dlaczego drwisz ze
mnie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.