Miłosierdzie
drzwi uchylam powolutku
w półmrok wkradam się
delikatna woń kadzidła
i ofiarnych świec
na ołtarzu widzę
wyrzeźbione zwłoki
w ból skręcone
poprzez zaschłą krew
po policzkach
płyną łzy
sięgam ręką
jeszcze żyje
przecież nieśmiertelny jest
lecz w tym bólu
zagłębiony
stracił już poczucie czasu
szepcę mu
dwudziesty pierwszy wiek
lecz nie mówi ani słowa
tylko jakby zdziwił się
odruchowo po telefon sięgam
by zadzwonić gdzieś
straż pożarna, pogotowie
może oni mi pomogą
z krzyża cierpiącego zdjąć
ale myślę
nie uwierzą
widzą przecież jego śmierć
a ja widzę, że należy
pozbyć się obłudy
zdjąć go z krzyża
co nie zdobi
i nadzieję
w serca wnieść
że bez krzyża
łatwiej będzie
między nami
jemu iść
Komentarze (3)
Przepięknie z wiarą napisane, pozdrawiam serdecznie :)
Prawdziwe słowa w dobrym
tekście wiersza.
Pozdrawiam Alexandro.
Temat wiary jak dal mnie specyficzny, inny niż zwykle
sposób oddany, ciekawie...
Pozdrawiam serdecznie Olu:)