Mimo wszystko
Bronię twego ciała jak lwica
Wyczuwam zagrożenie z każdej strony
świata
Nawet w powiewie wiatru wiosennego
I wtedy neutralizuję tych, co to
Chcą pogardzić, wzgardzić, najlepiej
zapomnieć
Wybraniam je mimo błędów i zgubnych
emocji
A w najgłębszych czeluściach
Stanę i powlekę twe ciało z taką siłą
Że znów oczyszczę cię z grzechu
Bronię twego ciała jak lwica
Wypycham je na powierzchnie wody
Często obsypuję popiołem i polewam ognia
mocą
Nawet w nocy drżę o twój oddech
I wtedy delikatnie wymawiam modlitwy
godzinami
Chcę cię na rękach nosić, na końce
świata
Ubierać ciało twe w poezje, w krzyk, w
zemstę
Ja staję u stóp Boga i proszę o więcej
Żebyś stał się w jego oczach słodkim
jagodowym snem
O te milimetry, kości, buntujące anioły
Przenoszące skały, bieguny, te co
Przerysowują szarą rzeczywistość
I skamlą o więcej i więcej
Wię jak mam nie bronić twojej potęgi i
słabości
Nieskończenie wielce kończących się
dotyków
Które przecież przypominają Ciebie
Takiego jakiego czułam, nosiłam, paliłam
dniami
Staram się ponad diabła, nefre i innych
Wysławiać cię na potęgę boską, mężczyzno
Mimo wszystko…
Komentarze (1)
I tak sobie zadaję pytanie
Czy to jest nimfomania czy to jest kochanie :)