W minutę po północy
Wszystko wtedy jest piękniejsze
Lepsze...
Gorsze czasem gdy zabraknie księżyca
Wtedy nic nie muszę
Nic nie jest złe i ostateczne
I noc jest niestraszna
Pogrążona we własnym niebycie
Zniewolona własną ciemnością
Przyćmiła się sama
Tak bosko... anielsko... nieziemsko
I coś się objawiło
Coś przemknęło cieniem na ścianie
I słychać było cichy pomruk
Jakieś szepty...
I czyjeś wołanie
Zapadły głębsze ciemności
Cienie znikały szamocząc się w swojej
niemocy
A wszystko to działo się
Tak tajemniczo... magicznie...
metafizycznie
W jedną minutę po północy
Komentarze (2)
Dobrze że jeszcze przed pónocą ,bo chociaż wiersz
piękny to jakoś mi tak........
ładny nastrój,dobrze się czyta...pozdrawiam