Mistrzostwa Lasu w Piłce...
Pewna szkoła poprosiła mnie mailem o zakończenie Mistrzostw, gdyż chcą zrobić teatrzyk. Oto III, ostatnia część.
WYSTĘPUJĄ:
- Narrator
- drużyna Ssaków w składzie: Słoń, Byczek,
Zebra, Wielbłąd, Jeż
- drużyna Robaków w składzie: Mrówka,
Stonoga, Szczypawka, Żuczek, Biedronka
- Sędzia Kret
- kibice Robaków
- kibice Ssaków
NARRATOR:
W przerwie meczu trwały intensywne dyskusje
kibiców przybyłych na leśną łąkę.
Większość z nich jest zdumiona postawą
robaków i to im właśnie kibicuje. Ale są
też tacy, którzy spodziewają się
odwrócenia sytuacji w drugiej połowie i
wygranej meczu przez Ssaki, które przecież
dominują nad Robakami, zwłaszcza fizycznie.
Ale jak to w sporcie bywa nie zawsze
wygrywa faworyt, nie zawsze wygrywa
silniejszy. Wszystko się może zdarzyć.
Wkrótce się przekonamy, bo właśnie Pan Kret
wkłada gwizdek do pyszczka i przywołuje
obie drużyny na środek boiska.
Za chwilę rozpocznie się druga połowa
meczu.
KIBICE SSAKÓW:
Już za chwilę, za chwileczkę
Ssaki was przerobią w sieczkę
KIBICE ROBAKÓW:
Ssaki mają siłę byka
Lecz w grze liczy się taktyka
Nie wystarczą silne kości
Kiedy brak umiejętności
NARRATOR:
Robaki na komendę sędziego natychmiast
stanęły na nogi gotowe do gry. Ssakom dużo
trudniej było pozbierać się z trawy.
Czyżby braki kondycyjne? Jeśli tak, to
Ssaki mogą w drugiej połowie biegać z
wywalonymi ze zmęczenia jęzorami, co nie
wróży im raczej sukcesu…
Pierwszą połowę rozpoczynały Robaki, drugą
rozpoczną Ssaki, a konkretnie Wielbłąd.
WIELBŁĄD:
Jeżyk, bądź gotowy, tobie podam
piłkę
Ja biegnę pod bramkę, będę tam za
chwilkę
Na podanie czekam na polu karnym
Mrówki
Spróbuję ją zaskoczyć celnym
strzałem z główki
NARRATOR:
Jeż przyjął piłkę od Wielbłąda, ominął
Stonogę, której rozwiązał się but na
siedemdziesiątej drugiej nodze i właśnie
wiązała sznurówki, a następnie chciał
ominąć Szczypawkę, ale ta zrobiła wślizg,
nie trafiając w piłkę tylko w bok Jeża
nadziewając się na jego kolec. Jeż biegł
dalej nie zauważając, że Szczypawka krzyczy
z bólu nabita na jego kolce.
SZCZYPAWKA:
Zatrzymaj się Jeżu, odwróć na bok
szyję
Nie widzisz, że cierpię, z bólu
jak wilk wyję?
NARRATOR:
Faktycznie, gdyby nie interwencja sędziego
Jeż biegałby tak po boisku z nabitą na
kolce Szczypawką. Pan Kret odgwizdał faul,
gdyż winna całego zajścia była Szczypawka,
która nie trafiła w piłkę tylko w Jeża.
Byczek pomógł Szczypawce i ściągnął ją z
kolców Jeża, choć kosztowało go to kilka
bolących ukłuć. To było zagranie fair play,
brawo Byczek!
Do piłki podszedł Byczek krzycząc:
BYCZEK:
Czekajcie w polu karnym na piłkę
moje Ssaki
Za chwilę będzie remis, bójcie
się Robaki!
NARRATOR:
Byczek celowo krzyknął tak głośno, by
wszyscy myśleli, że będzie z rzutu wolnego
dośrodkowywał, ale on miał w głowie inny,
chytry plan. Postanowił, że strzeli
bezpośrednio na bramkę i zaskoczy
wszystkich, a zwłaszcza bramkarza,
Mrówkę.
Wziął długi rozbieg, wypuścił powietrze z
nozdrzy i rozpoczął szarżę na piłkę.
Uderzył w nią kopytem z takim impetem, że
mur Robaków, czyli Żuczek i Biedronka, od
powiewu wiatru został zdmuchnięty na
wysokość najwyższego drzewa i tylko dzięki
posiadaniu skrzydeł udało im się
bezpiecznie wylądować w trawie. W tym
czasie piłka z ogromną siłą i prędkością
leciała w kierunku bramki. W ostatniej
chwili Stonoga stanęła na pierwszych
dwudziestu nogach, wybiła w górę pozostałe
osiemdziesiąt, a te lekko dotknęły piłkę
zmieniając tor jej lotu, sprawiając, że
poleciała nad poprzeczką w krzaki, kolejny
raz zrzucając na ziemię siedzących tam
kibiców, którzy krzyknęli:
KIBICE:
Uważaj co robisz, nie strzelaj na
hurra!
Co najmniej pięć ptaków straciło
swe pióra!
NARRATOR:
Oczywiście sędzia odgwizdał rzut rożny, ale
nic z tego nie wyszło. Ssaki albo strzelały
nie trafiając w bramkę, albo mrówka
pięknymi paradami wybijała celne piłki ze
światła bramki. Co rusz piłka , lub
rozpędzone Ssaki, lądowały w krzakach
wywołując zamieszanie i zagrożenie wśród
siedzących tam kibiców.
Czas uciekał, Ssaki, z coraz dłuższymi
jęzorami na wierzchu, za wszelką cenę
próbowały zmienić wynik meczu na swoją
korzyść. Biegały jak szalone tracąc coraz
więcej sił, ale wynik meczu nie ulegał
zmianie. Robaki umiejętnie schodziły im z
drogi, a Ssaki biegały i strzelały na oślep
nie potrafiąc zmienić wyniku meczu i co
chwila lądowały w krzakach nie mogąc
wyhamować swoich rajdów.
Kiedy zostało ostanie pięć minut Ssaki nie
miały już siły, by biegać za piłką. Zebra,
Byczek, Wielbłąd i Jeż ledwo powłóczyły
nogami i z trudem łapały oddech. Już
wiedziały, że zostały pokonane. Po chwili
padły na trawę nie mogąc zrobić
najmniejszego ruchu.
Taka była taktyka Robaków. Niech Ssaki
biegają aż padną i nie będą mogły się
podnieść. I ta taktyka się sprawdziła.
ZEBRA:
Starałam się bardzo, jak ktoś
mnie zapyta,
Lecz nie mam już siły, by
podnieść kopyta
WIELBŁĄD:
Ja też mam już dosyć, garby ledwo
noszę
Niech sędzia już kończy, panie
Krecie, proszę!
NARRATOR:
Zostało jeszcze pięć minut do końca drugiej
połowy i Robaki nie zamierzały kończyć
meczu przed czasem. Widząc, że Ssaki nie
mają sił podnieść się z trawy, Stonoga
podbiegła do piłki i czterdziestą piątą
nogą kopnęła ją w stronę bramki, nad
leżącym Byczkiem, który nie miał nawet siły
podnieść głowy, a co dopiero całe swoje
umięśnione ciało. Piłka poleciało w stronę
Żuczka, który przyjął ją na klatkę
piersiową, jak na rasowego piłkarza
przystało i zastopował ją prawą nogą. Był
sam na sam ze Słoniem, bramkarzem Ssaków,
który jako jedyny z drużyny miał trochę
sił, gdyż najmniej biegał. Nie
zastanawiając się ani chwili Słoń ruszył w
kierunku Żuczka chcąc trąbą wybić mu piłkę
spod nóg, ale nie zdążył. Żuczek
przelobował piłkę nad Słoniem wprost pod
nogi Biedronki, a ta bez trudu trafiła nią
do pustej bramki. Goooool! 2:0 dla Robaków!
Sensacja!
KIBICE ROBAKÓW:
No brawo Robaki! Jesteście
mistrzami!
To nie lada wyczyn wygrać ze
Ssakami!
BYCZEK:
Zabrakło nam taktyki i
umiejętności
Z kondycją też nie tęgo, bolą
mięśnie, kości
ZEBRA:
Przez myśl mi nie przeszło, że
przegrać możemy
Rozmiar to nie wszystko, teraz
już to wiemy
JEŻ:
Wygrały robaki, choć źle się z
tym czuję
Mam dla nich szacunek i im
gratuluję
NARRATOR:
Sędzia Kret odgwizdał koniec meczu. Gdy już
Ssaki odzyskały nieco sił, podniosły się i
poszły pogratulować zwycięzcom, ściskanym
przez szczęśliwych, kibicującym im kibiców.
To piękny gest z ich strony i przejaw
szacunku dla zwycięzców. I tak powinna
wyglądać prawdziwa sportowa rywalizacja.
Mało kto, prócz niewielu wiernych kibiców,
wierzył w taki przebieg spotkania i taki
wynik. Robaki, skazywane przez większość
mieszkańców lasu na przegraną, pokazały, że
sport jest nieprzewidywalny, a faworyci
nie zawsze są zwycięzcami. I całe
szczęście, że tak jest. Gdyby tak nie było,
nie byłoby emocji, rywalizacji. Byłoby
przewidywalnie, czyli nudno. Dzięki temu
sport jest piękny!
Czy będzie rewanż? Pewnie tak. Ale kiedy?
Nie wiadomo. Może uda się skompletować inne
drużyny? Np. drużynę gadów, może drużynę
ptaków? Czas pokaże.
Komentarze (9)
To jest rozbrajająco wesołe.
i przypomniało mi o moim cyklu który źle czułem i nie
skończyłem muszę kontynuować kiedyś a mianowicie
szalone zoo.
Oby jak najwięcej dzieci ten wiersz przeczytało.
Bardzo dobry.
Życzę Tobie Marku białych, zdrowych, pogodnych i
refleksyjnych Świąt Bożego Narodzenia. :)
Z podziwem czytalem, teraz kolej na dzieci:)
dla mnie bomba!
pozdrawiam serdecznie:))
Swietne sa Twoje bajeczki.
pozdrawiam:)
Świetna trzecia część bajki. Dwie pierwsze czytałam
rok temu dzieciom, myślę, że warto przypomnieć całość
jeszcze raz. Pozdrawiam Marku :)
myślę, tak jak Tadeusz, gotowy scenariusz.
pozdrowionka Marku :)
fajna dydaktyczna bajka (ciekawam, jak grali
jednnakową piłką słoń i stonoga hihi..)
Bajka do sfilmowania i tylko ten
kret ślepiec, czyżby to była aluzja
do sędziów piłki nożnej?
Miłej niedzieli.