Mistycy
(Wspomnienia lwa)
Dawniej byli mistycy,
Co miską soczewicy,
Szarańczą żywili się.
Gdy soczewicę ci zje,
Zaraz taki ma wizję
(A w dni świąteczne – dwie).
Pod pustelnią ten człowiek
Miał tłok: W noc aniołowie
- Wielki ogonek stał,
W dzień innym opowiadał
Jak z aniołami gadał
I drobne datki brał.
Czasem po telewizję,
By opowiedzieć wizje,
Które Bóg zesłał mu
Słał. Wtedy wóz wspaniały
Przyjeżdżał i świat cały
Wiedział, kto mieszka tu...
Dziś to plemię wymarłe
(Trzech mistyków sam zżarłem.
Kościści – Panie świeć!).
Wyginęli mistycy
Na starość soczewicę
Przyjdzie mi – jak im żreć.
Komentarze (14)
Zabawne i smaczne.
Klimatyczny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)
no historia brrr ... jedzenie ważna rzecz ale...
:)
...i to tyle w temacie jedzenia...
spokojnej nocy Michale:))
mogę pokosztować soczewicy ... a Lwowi oddam królika
...
Witaj.
Dobre i klimatyczne.:)
Pozdrawiam :)
To ja zejdę z głodu, bo z powodu tarczycy zabronili
soczewicy.
Chociaż... najpewniej wcześniej Lew załatwiłby sprawę.
Na marginesie - z wina pnącego się po murach i na
płotach wina nie zrobisz. Pewnie myślałeś o owocach
dzikiej róży.
Z pozdrowieniami, Michale.
biedny lew, rozumiem go.
Będąc lwem - z dwojga złego, jak widać - to chyba też
- wolałbym zjeść mistyka niż soczewicę:)) - a skutek?
- kto to wie.
Sławomirze... Źle się ubrałeś na taką okoliczność,
krawat nie ściska serca i nie wyciska łez ;)
soczewica jest bardzo zdrowa
Jak wynika z puenty, autor nie lubi soczewicy, za
miskę której wielu, gotowych jest oddać wiele.
Miłego dnia:)
Kiedyś chciałem się przekonać, czy z datków można żyć.
Siedziałem z garnuszkiem przez cały dzień na ruchliwej
ulicy i nie dostałem ani centa.
Tylko jedna życzliwa pani przycupnęła przy mnie i
poprawiła mi krawat.