Mistyfikacja
Znów ogarnia mnie pustka i
przygnębienie,
Gdy wraca do mnie te wieczne
wspomnienie.
Tak żywe, lecz martwe i bezpowrotne,
Jak momenty życia, kruche i ulotne.
Mój umysł spaczony i przeklęty,
W osobliwej postaci na wieki zamknięty.
Mą matką inność, ojcem zagubienie,
Wciąż bezsensowne jest me istnienie.
Skazany na egzystencję, tułaczkę bez
celu,
Takich jak ja, na świecie niewielu.
Świat mi obcy jest i nieznany,
Życiowym próbom zostaję poddany.
Gdy me istnienie w grę się przeistacza,
I dziwne zasady i ruchy oznacza,
Pojawia się postać, a po chwili znika,
Lecz to chwila najpiękniejsza z mego
pamiętnika.
Nawet najkrótszy błysk trwa dłużej na
niebie,
Niż chwila w życiu, w której widziałem
Ciebie.
Ty sama jedna w tej chwili się
pojawiłaś,
I zasady mych gier na trwałe zmieniłaś.
Wiem, że już nie chcesz uczestniczyć w tych
grach,
Nawet nie śmiem Cię prosić o taniec w mych
snach.
Lecz nie chcę odróżniać rzeczywistości od
snu,
Chcę tylko zobaczyć Cię w mym świecie
znów.
Znów dostrzec Twą postać na horyzoncie
marzeń,
Z Tobą przy boku, zmieniać bieg
wydarzeń.
Aby szczęścia wszelkiego nie było końca,
Na wszystkie smutki padał blask słońca.
Diadem z kwiatów zrobiłbym Ci
najlepszejszy,
Lecz bardziej niż kwiaty, obraz miałbym
piękniejszy.
To szkic Twej twarzy widzę w tym
obrazie,
Nieprzemijające piękno, w przestrzeni i w
czasie.
Choć nigdy nic nie było, to wszystko
skończone,
Gdy patrzę na Ciebie, Ty patrzysz w drugą
stronę.
Omijasz me spojrzenie, nieśmiałe i
skryte,
W którym pragnienia i nadzieja są
wyryte.
Ty szukasz szczęścia i wzajemności,
Aby ze źródeł życia, skosztować kropli
miłości.
Szukasz przyjaźni i sensu życia.
Nie mam przed Tobą nic do ukrycia.
Choć chcę się otworzyć, drzwi
zatrzaskuję,
Akceptacji i zrozumienia próżno
poszukuję.
Do drzwi stalowych i ciężkich klucz
posiadasz,
Lecz kluczowi znaczenia, sensu nigdy nie
nadasz.
Gdy chcesz go przekręcić, drży Ci cała
ręka,
Strach przed światem nieznanym wciąż Cię
nęka.
Tam świat, który Ty możesz wymarzyć i
tworzyć,
Zmieniać, ulepszać i szczęścia w nim
mnożyć.
By poczuć uczucie i sens istnienia,
Gdyż czuję i wiem, że to Twe pragnienia.
Nie chcę sprzeciwiać się Twojej woli,
Twój smutek od mego, bardziej mnie boli.
Nie posiadam willi, ani srebrnej Mazdy,
I długa ma droga przez ciernie, w
gwiazdy.
Tyś tej drogi skrótem i drogowskazem,
Tyś przewodnikiem i słowami zarazem.
Którymi wyryta cała nadziei podłoga:
"Do mego szczęścia, tamtędy droga".
By móc Cię tam przytulić, rozbawić i
pocieszyć,
Szeptać Ci do ucha zwrotki pięknych
wierszy.
Jestem tylko zapiskiem w życia kartach,
Jedną sekundą w zegarze Wszechświata.
Ziarenkiem piasku, kropelką w oceanie,
Płatkiem śniegu w zimie, okruszkiem na
dywanie.
Jak Ty, rozerwaną cząstką nierozerwalnej
całości,
Szukającą swego miejsca w chwilowej
wieczności.
Nie widzę jutra, mam mgłę przed oczami,
Zdradziecko mnie tuli i znika momentami.
A wtedy wizję przed sobą odkrywam,
Złudną i fałszywą, to życie przegrywam.
Życie, którego smaku nie rozpoznałem,
Przed prawdą, w świat marzeń uciekałem.
By móc tam znaleźć swój sens i się
narodzić,
By przed kimś swe serce prawdziwie
otworzyć.
Lecz i ten świat w końcu odwraca się ode
mnie,
Teraz stoję i patrzę przed siebie
daremnie.
Gdzie widzę Cię w oddali w całej
piękności,
Tam szepczesz mi cicho: Tu nie ma
miłości.
Przede mną przepaść, a przy Tobie cały
świat,
Tam wszystkie marzenia, które zdmuchnął
wiatr.
Teraz się odwrócisz i przekroczysz
szczęścia bramy,
Lecz nie mój klucz będzie wykorzystany.
Tu jest mój ból i moje zmartwienie,
Że muszę zapomnieć Twe istnienie.
Dokonać czegoś niemożliwego -
Wymazać Cię na zawsze z umysłu mego.
Opuścić drabinę, wiodącą w progi nieba,
Kosztować cierni, z tym się godzić mi
trzeba.
Lecz daremny to trud, nie mogę dokonać
tego,
Nie zdołam unicestwić marzenia
wielkiego.
Ty byłaś i będziesz, pozostaniesz na
stałe,
W mym sercu, gdzie miejsce mam dla Ciebie
trwałe.
Będę spoglądał na Twój cudny wizerunek,
Lecz mym uczuciom, inny muszę dać
kierunek.
Po raz wtóry zmienić sens wszystkiego,
Kreować marzenia, bo nie ma nic
piękniejszego.
Uwierzyć w życie, które tylko się śniło,
Bo za sprawą wiary, z nadziei zrodzi się
miłość.
Zaufam przyszłości i stawię jej czoła,
Popełnione błędy, naprawić zdołam.
Teraz Cię przepraszam, za to że
istnieję,
Za smutki i przykrości, które wciąż
sieję.
Że ciągnę za sobą całun goryczy,
Że me usta milczą, a dusza krzyczy.
Że sięgam sercem, gdzie serce nie sięga,
Że przewodnikiem uczuć jest marzeń
potęga.
Przepraszam za me sny i myślenie,
Raz jeszcze przepraszam za me istnienie.
I choć nigdy nie porzucę Cię z wnętrza
swego,
Ty również, nie porzucaj nigdy klucza
mego.
Nie niszcz mych marzeń, które są mi
dane,
W mej skromnej nadziei wciąż pozostanę.
Zwróć mi me sny i pragnienia
niespełnione,
Niech to będzie choć cząstka tego, co już
stracone.
Cząstka marzeń jak nadzieja maleńka,
Na której pojawi się imię ...
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.