Mlecznobiała wróżka.
Mlecznobiała wróżka nie poddała się od
razu-
rozpłaszczyła palce na barwnym witrażu
i patrząc się na mnie czarowała ciarki
głos nalewając jak wodę do szklanki
z pluskiem i srebrem i bąbelkami.
Póki usnęłam tkwiła na schodach
w różanym mroku, pod tymi gwiazdami
i wszytskie zabawki, co nagle ożyły
płakały słodkimi jak woda łzami
łzami słodkimi jak wata cukrowa
łzami słodkimi jak nieśmiała wiosna
łzami słodkimi jak baletnica
ta młoda, ta nowa, ta najszczuplejsza.
Póki usnęłam, ciągle jaśniała
całkiem jak srebro, jak porcelana
jak najjaśniejsza faza księżyca
w nadzieji patrząc w pusty korytarz.
Do domu wpuścił ją pluszowy misio
a wraz z nim lalka o oczach- guzikach
i skąpana w świetle zbudzonych żarówek
ogrzała się w złotym blasku kominka.
Później zamieszkała w starym zegarze
wśród kurzu, spokoju, ciepła i marzeń
rano słuchając cichego radia
czując woń grzybów, tostów i masła
Całkiem się do niej przyzwyczaiłam.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.