Mleko do kawy, papierosy do życia
Wolność...
Jęzor życia rozwija się w nieznane.
W pustkę.
W samotność.
Ale za to koniec z układaniem każdego
dnia,
każdego weekendu,
każdej sekundy pod jego dyktando.
Koniec z zadręczaniem się dlaczego on nie
chce,
chociaż powtarza, że chce.
Bez tego też można żyć...
Można, skoro żyłam tyle lat.
Pierwsza niedziela bez niego.
Po pierwszej sobocie bez niego.
Jest złocistopomarańczowe, niedzielne
popołudnie.
a ja marnując swój własny czas, czuję się
jak złodziejka.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.