Młodzieńcza miłość - roz. XXVIII
Pozdrawiam Was kochani i życzę, pogodnego dnia. Dziękuję też, za sympatyczne komentarze i głosiki.
Wczoraj napisałam kolejny rozdział mojego
opowiadania, na który serdecznie
zapraszam:)
Rozdział XXVIII
Ciężkie teraz chwile przeżywała rodzina, po
utracie bliskiej osoby. Ania co prawda nie
do końca rozumiała pojęcie śmierci, ale
jedno wiedziała na pewno – nigdy nie
zobaczy już babci. Każdy z członków rodziny
przeżywał to po swojemu, ale wspólny łączył
ich smutek.
Pomimo tego, że wszyscy byli w jakimś tam
stopniu załamani, niestety trzeba było
zająć się wszystkimi formalności, w
wiadomej sprawie. Elżbieta jako jedyna w
tej rodzinie która była w miarę wolna od
zajęć, wzięła na siebie wszystko, co miało
związek z pogrzebem - była w takich
sprawach niezastąpiona.
Po tej jakże smutnej ceremonii, cała
rodzina Eli jak również i bliscy krewni,
udali się na tzw. stypę. Jedni opłakiwali
zmarłą, drudzy zaś wspominali a jeszcze
inni milczeli. Trudne to były chwile, ale
trzeba je było jakoś przeżyć. Jedyne dwie
osoby które nie wzięły udziału w pogrzebie,
była Ania a także mama Eli – po prostu
została z małą w domu.
Kiedy już wszyscy rozeszli się, Elżbieta
postanowiła chwilę odpocząć – nadmiar
obowiązków a także i wrażeń, dał o sobie
znać. Była bardzo zmęczona i wyczerpana
psychicznie, ale jakoś się trzymała.
Niestety gorzej było już w autobusie,
którym wracali do rodziców Eli. Było jej
tak słabo, że prawie mdlała. Kiedy dotarli
już do domu, było jeszcze gorzej – musieli
wezwać pogotowie. Lekarz który pojawił się
niemal ekspresowo, wypytywał o najmniej
ważne szczegóły, które pozwoliły mu ocenić
faktyczny stan zdrowia. Okazało się że nie
było aż tak źle, jak pierwotnie to
wyglądało. Ela dostała silny zastrzyk, po
którym lepiej poczuła się a następnie
zasnęła. Cały dzień jakoś funkcjonowała, co
dało wyraz w wieczornym zmęczeniu zarówno
fizycznym jak i psychicznym. Może na to nie
wyglądała, ale gdzieś tam w środku była
bardzo krucha i delikatna a także
empatyczna jak mało kto. Miała też bardzo
dobre i miękkie serce, które potrafiło
wybaczyć najgorsze świństwa – taka już
była. Czas płynął a ona nie umiała
pozbierać się po śmierci swojej teściowej,
która notabene była dla niej jak matka -
choć i ona była również wyjątkową synową.
Jak jednej tak i drugiej życie dało mocno w
kość, więc dobrze się rozumiały. Minęło
parę lat. Zenek stracił pracę, Amelka
wyszła za mąż i urodziła ślicznego synka,
któremu dali na imię Dominik. Ela została
szczęśliwą babcią, choć tak w ogóle,
wszystko zaczęło się sypać. Zenek chcąc
jakoś podreperować domowy budżet, wdał się
w hazard który pochłaniał go bez reszty.
Narobił strasznych długów i nawiasem
mówiąc, u bardzo nieciekawych indywiduów,
przez co naraził rodzinę na biedę, a także
i na niebezpieczeństwo. Elżbieta nie miała
innego wyjścia jak sprzedać mieszkanie i
rozstać się z mężem. Część pieniędzy poszło
na długi, część na zaległe rachunki a
resztę Ela zachowała na tak zwaną czarną
godzinę, czyli na jako taką egzystencję i
wynajem mieszkania. Ponieważ Amelka wraz z
mężem i malutkim Dominikiem mieszkali już
osobno, więc Ela poszukiwała małego
mieszkanka tylko dla siebie i Ani. Znalazły
je w innej miejscowości, aczkolwiek nawet
nie takie małe, ale za to na ich kieszeń.
Po roku czasu, odnalazł je Zenek i błagał
żeby go przyjęły z powrotem. Podobno zerwał
z hazardem a i pił już mniej. Obiecał że
się zmieni i znajdzie pracę. Daleko szukać
nie musiał - właściciel mieszkania miał
firmę którą prowadził wraz ze swoimi braćmi
i to właśnie oni, zatrudnili Zenka. Przez
parę miesięcy było nawet całkiem znośnie,
ale byłoby za pięknie, żeby tak mogło
trwać. Co prawda Zenek już nie tak często
zaglądał do kieliszka, ale za ścianą
mieszkał jeden z braci, który go rozpijał.
Zapraszał na grilla, na ognisko i jeszcze
inne imprezy, po których mąż Elżbiety
wiecznie wracał pijany. W między czasie
Ania poznała chłopaka, do którego po jakimś
czasie, wyprowadziła się. Ela została tylko
z Zenkiem, którego nie mogła już znieść.
Poprosiła córkę, żeby znalazła jej coś
taniego do wynajęcia i żeby czym prędzej
mogła się od niego wyprowadzić. Ania dość
szybko znalazła małe i tanie mieszkanko, do
którego Ela z wielką radością
przeprowadziła się. Przyrzekła też sobie i
córce, że już nigdy nie przyjmie pod dach
człowieka, na którym nigdy nie mogła
polegać i który przez całe lata ją
krzywdził.
Komentarze (12)
Płynie akcje i nagle także przyspieszenie. Może tak
mocne jak boje w opowiadaniu, które przygotowałem na
sobotę.
Czekam z zaciekawieniem na dalszy ciąg. Pozdrawiam
serdecznie, miłego wieczoru.
ech:( życie. pozdrawiam serdecznie Isiu:)
prawie całe swoje życie liczyła, że Zenek się
zmieni... przejmująca historia...
długo z ty zwlekała .. ale dojrzała jak owoc by zerwać
ten związek toksyczny ..
Witaj Kochana Irenko!
Zastanawiam się czy jeszcze da mu szansę,jest zbyt
łatwo wierna...
Milutkiego wieczorku Kwiatuszku :)
dzięki za wspaniałe komentarza.
smutne to wszystko miała oparcie lecz niestety :( mąż
wpadł w szpony hazardu
miejmy nadzieje,że teraz już będzie jej łatwiej
serdeczności:)
Taki mąż to "skarb" inaczej:((
Mam nadzieję,że Ela nie pozwoli się już wyprowadzić w
pole.
I tak straciła większa część życia.
Pozdrawiam
Niezbadane są wyroki opatrzności :)
pozdrawiam i głos zostawiam +
Witaj Isiu. Przeczytałam Twoja opowieść jednym tchem.
Bardzo mi się podoba. Isiuniu kochana u mnie było
jeszcze gorzej. Napisałam swoja biografie i do niej
nie zaglądam. Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.
dziwne sa koleje losu Eli- nie potrafiła raz na zawsze
odciąć sie od Zenka, choć tyle razy sie na mim
zawiodła.
Trudne chwile przeżywała rodzina po utracie bliskiej
osoby. Kochana babcia zostawiła smutek i pustkę po
sobie. Życie toczy się dalej, ale nie jest łatwe,
ponieważ mąż Eli ciągle przysparza jej zmartwień.
Miłego dnia Isiu, czekam co dalej...