Młodzieńcza miłość - XIX i XX
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i życzę, cudownego dnia. Pięknie też dziękuję, za sympatyczne komentarze i głosiki - Jesteście kochani:)
Rozdział XIX
Chrzciny małej Ani (takie wybrano dla niej
imię) zakończyły się późnym wieczorem, a i
można było je zaliczyć, do bardzo udanej
uroczystości. Takiego obrotu sprawy,
Elżbieta nie spodziewała się i nie
ukrywała, że jest z tego powodu bardzo
szczęśliwa. Kiedy zaczęła sprzątać ze
stołu, dołączyła też z pomocą teściowa,
mama, mała Amelka, a nawet Zenek, który był
prawie że trzeźwy. Ten chrzest i wszystko
co z nim związane zakrawało wręcz na cud,
który tak bardzo był potrzebny w życiu Eli.
Od lat nic nie układało się po jej myśli,
więc chociaż przy takiej okazji, trochę
oddechu. Kiedy była w ferworze zajęć i
pochłonięta myślami, podszedł do niej Zenek
i zapytał
- kochanie, może napijesz się herbaty,
usiądziesz i odpoczniesz, bo widzę że
lecisz z nóg - Kiedy to usłyszała,
oniemiała wręcz ze zdziwienia. Rzeczywiście
usiadła i chwilę pomyślała - była w szoku.
Kiedy ocknęła się i stwierdziła że to nie
sen, odparła
- Bardzo chętnie napiję się herbaty i
odpocznę - Nie mogła przyjść do siebie, po
tym co usłyszała. Niby nic takiego, a wręcz
całkiem normalna relacja między żoną a
mężem, a jednak dla niej był to kolejny
cud, tego jeszcze wciąż trwającego i
wyjątkowego dnia.
Zbliżała się druga w nocy, kiedy to Ela już
spokojnie mogła się położyć, nie myśląc o
niczym. Przyłożyła głowę do poduszki i
prawie że momentalnie zasnęła. Rano około
ósmej, pobudkę zrobiła Ania - domagała się
mleczka, a i pieluszka była do wymiany.
Kiedy Ela podniosła się z posłania,
usłyszała z kuchni głos teściowej.
- Połóż się Elżuniu, już nad wszystkim
panuję – Powiedziała i uchyliła okno.
- Dziękuję mamo, jesteś kochana
- Wiem o tym – Odpowiedziała i zaśmiała się
radośnie.
Ela wróciła do łóżka i spojrzała na męża,
który też już się obudził. Wziął sobie
wolne w pracy, więc mieli trochę czasu dla
siebie.
Poleżeli jeszcze pół godziny, po czym
wstali i zasiedli do śniadania, które
przygotowała mama Zenka - były same
pyszności, które pozostały jeszcze z
chrzcin. Kiedy już mniej więcej wszystko
było opanowane, Zenek zaproponował spacer i
oczywiście całą rodziną. Eli bardzo
spodobała się ta propozycja i nie bacząc
już na nic, zaczęła ubierać dziewczynki a
ściślej tylko Anię - Amelka to już duża
panna, która potrafiła zrobić to sama.
Spacer był miły - pogoda piękna i
słoneczna, choć trochę mroźny wiatr jak to
w grudniu. Czas szybko mijał a wraz z nim,
zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Ela
zabrała się do świątecznych porządków, a
teściowa zajmowała się dziewczynkami. Taki
podział obowiązków bardzo jej odpowiadał,
aczkolwiek chętnie przydzieliłaby jakieś
czynności Zenkowi, który niestety późno
wracał z pracy - miał drugą zmianę. Dwa dni
później, kiedy to Ela postanowiła już
wstać, a była dopiero piąta rano, Zenek
wstał razem z nią i zapytał - Czy dużo
zostało jeszcze tych przedświątecznych
porządków? - Elżbieta nieco zdziwiona
popatrzyła na niego badawczo i z uśmiechem
odpowiedziała - Coś tam jeszcze zostało, a
dlaczego pytasz? - Bo chciałbym ci pomóc -
Może nie była to jakaś rewelacja z jego
strony, ale na pewno było to miłe. - Jeśli
chcesz, możesz wyprać pieluszki i ubranka
dziewczynek - trochę już się tego
nazbierało. - Chętnie to zrobię -
Odpowiedział i pomaszerował do łazienki.
Oprócz tego prania (z resztą codziennego),
w zasadzie wszystko było już zrobione, a
pozostały już tylko zakupy. Dom
przystrojony, choinka ubrana i atmosfera w
miarę znośna - wydawało się, że już nic
więcej do szczęścia nie potrzeba. Elżbieta
uwielbiała Święta i tę całą
Bożonarodzeniową otoczkę i modliła się,
żeby nikt tego nie zakłócił. Pan Bóg jej
wysłuchał, bo cały ten świąteczny czas wraz
z nowo narodzoną córeczką, minął w cudownej
atmosferze i w zgodzie wszystkich
domowników.
Rozdział XX
Zbliżał się Sylwester a tym samym i Nowy
Rok, którego Elżbieta trochę obawiała się,
ale i miała cichą nadzieję że jakoś to
będzie. Co prawda nie wybierali się na
żadną zabawę, ale w przeddzień Sylwestra
odwiedziła ich koleżanka i zaprosiła na
prywatkę, którą postanowiła zorganizować u
siebie. Ela przyjęła zaproszenie, choć
musiała to jeszcze uzgodnić z mężem. Kiedy
wrócił do domu a było już dość późno,
zapytała go o to. Nie miał nic przeciw temu
a nawet ucieszył się, z czego i Ela była
zadowolona. Przedstawiła teściowej sytuację
i zapytała, czy zechciałaby zostać z
dziewczynkami. Ponieważ nigdzie nie
wybierała się, chętnie wyraziła zgodę (z
resztą nigdy nie odmawiała opieki nad
wnuczkami). Wszystko dopięte na ostatni
guzik, więc i można już było udać się, na
proszonego Sylwestra. Kiedy dotarli na
miejsce, było tam już parę osób których
właściwie nie znali. Atmosfera z początku
była dość napięta, ale dzięki drinkom
szybko rozluźniła się. Ela raczej nic nie
piła (nigdy nie gustowała w alkoholach), za
to Zenek raczył się wszystkim, co
udostępniali gospodarze - dość szybko był
wstawiony, czego Ela nienawidziła. W takim
stanie zdolny był do wszystkiego, a sztukę
podrywania cudzych żon, opanowaną miał do
perfekcji. Daleko jeszcze było do północy,
a mężuś już nie panował nad niczym. Taką
sytuację Elżbieta mogła właściwie
przewidzieć, ale zawsze łudziła się że może
tym razem, będzie inaczej. Nie mogła już
doczekać się dwunastej, bo zaraz po toaście
postanowiła iść do domu. Bardzo żałowała że
dała się namówić na to wyjście z domu, ale
jak to mówią, Polak mądry po szkodzie.
Kiedy wreszcie wybiła północ a z nią
nadzieja powrotu do domu, Zenek trochę
wytrzeźwiał i zaproponował, żeby zostali do
rana. Eli nie bardzo odpowiadała jego
propozycja, ale ponieważ był już prawie
trzeźwy i nawet miły, więc zgodziła się.
Bawili się do czwartej rana, a potem
korzystając z gościnności gospodarzy,
poszli spać. Zmęczenie wzięło górę i kiedy
obudzili się, była godzina dziesiąta
następnego dnia, czyli Nowego Roku. Ela
bardzo zła i zdenerwowana, obawiała się
reakcji teściowej. Prosiła Ją o opiekę nad
dziewczynkami tylko na parę godzin, które
przeciągnęły się do około piętnastu. Kiedy
już wreszcie zawitali w domowe pielesze,
teściowa zajęta była gotowaniem obiadu wraz
z małą Amelką, a Ania spała. Ela podeszła
do mamy Zenka i z lekkim zażenowaniem
przeprosiła, że tak długo ich nie było.
Teściowa spojrzała na nią, pokiwała głową i
nie odezwała się ani jednym słowem.
Sytuacja do najprzyjemniejszych nie
należała, ale mleko już się wylało, więc
trzeba było to jakoś przeczekać. Po około
dwóch godzinach podany został obiad,
następnie pyszny deser, a zaraz po nim
zażegnany topór wojenny i cudowna zgoda,
której Ela tak szybko nie spodziewała się.
Ten wieczór Nowego Roku, to najpiękniejszy
i najmilszy jaki Ela dotąd pamiętała i
pamiętać chyba będzie, jeszcze bardzo
długo.
Komentarze (17)
Witaj Irenko!
Piękna chwila rozpoczęciem Nowego Roku...
dobrej miłej nocy:)
:)
tez jestem samoukiem a pisze tylko od 13 lat
aktualnie, pozdrawiam, bardzo fajnie napisałaś to w
opisie
Pięknie, bardzo pięknie, ale trzyma w napięciu, czy
za chwilę coś sielanka nie zepsuje
Ja cały czas mam wrażenie, że Zenek szykuje jakąś
niespodziankę, która się Eli nie spodoba...
Pozdrawiam Isiu :)
Mąż prawie trzeźwy,powód do szczęścia:))
Ale może się jakoś ułoży.
Dzięki Isiu za czytanie moich
wypocinek:)))
Pozdrawiam
Świetnie się układa teraz Eli :)
układa się jakby lepiej:)
też miałem wspaniałą teściowa .. miłe wspomnienia ..
dobrze się czyta o tych rodzinnych sprawach
a teściowa fiu fiu super kobietka
brać ją trzeba na wzór
wnuczki pilnuje, gotuje
pozdrawiam:)
Wciągające to Twoje Isiu opowiadanie, święta zaraz
sylwester Pozdrawiam czekamy co dalej?
Takie wieczory pamięta się bardzo długo
Pozdrawiam Isiu:-)
Piszesz bardzo ciekawie.Dobrze się czyta. Pozdrawiam.
no i piękne zakończenie- jak w bajce.
Długi, ale przyjemne i prawdziwe :D Pozdrawiam i
plusik zostawiam :)