młodzieńcze koszmary
Słyszę żę szóstą godzinę już zegary biją
Na żart czy na kpinę Ten zegarmistrz stary
Znów duszą moją w jasyrze kołysze Ożyją
Młodzieńcze koszmary i czuję przyczynę
Dziewczynę snieżnoustą zza sennej kotary
I ciężko dyszę z opuchniętą szyją
O piękna! Niech zginę Niech mą przystań
minę
Niech mi kośći zgniją Niech honor zbiją
Lecz daj choć cień wiary że dogodzisz pysze
I przerwą tę ciszę w twych oczach pożary
Gdy opary opadną i moc stracą czary
Kotlinę widzę i ciemne moczry i matczyną
glinę
Tu węże wokół ciebie wiją dopaminę
Tak w rozdarciu płynę przez świata
cieśninę
Której strony ponoć kryją prawdy odrobinę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.