Modlitwa
Głowę mą wypełniają stare śmieci
Bezużyteczne skrawki osobowości
Które gdzieś tam głęboko nie dają
spokoju
Nie wyrzucę ich na pożarcie głodnym
ryjom
Mimo iż ujawniają sie z coraz większą
częstotliwością
One są moje i nic wam do tego
Przyzwycziłem się do cierpienia
Bo zbyt wiele bólu było na wyciągnięcie
ręki
Teraz gdy czuję że to nadchodzi
Niepokój który ukochał mnie jak brata
Zamykam oczy i modlę się o słońce
Które odgoni czarne spojrzenia nocy
Lecz Bóg mnie nie słuchał
Licząc na to że przestanę błagać
Że przestanę prosić nie dając nic od
siebie
Niech zatem tak będzie
Niech przyprą mnie do ściany dobre duchy
Czując moją słabość na kilometr
Niech uwolnią mnie od złego...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.