Modlitwa
Idą ulicą a szarość przenika ich myśli.
Troska o dzień dzisiejszy rysuje obraz ich
twarzy.
Niczym zeschłe liście z drzew los rozsiewa
ich postacie.
A ja idę ulicą i ocieram się o szarych
ludzi.
Wszędzie trwa przeciągły tupot butów i
gwizd wiatru.
Ach! Boże Ty to widzisz i nie zmieniasz
tego.
Chcę przeniknąć przez ten wir szarości,
lecz końca nie widzę.
Szare stworzonka noszące miano ludzi panują
nad sobą.
Nie chce być szary, uciekam z tego tłumu,
lecz nie potrafię.
Ten tłum to ludzkie życie, to moje życie
takie szare.
Ach! Boże Ty to widzisz i nie zmieniasz
tego.
Niektórzy z nich zabłysną światłem, lecz
zaraz gasną.
Zmieniają się twarze, obyczaje, wojny i
śmierć.
Docieram do początku tłumu i widzę
króla.
Ów władcą jest pieniądz i człowiek podąża
za nim.
Nieśmiertelny król kroczy pewnie, jego
poddani wraz z nim.
I tak jest zawsze i tak już zostanie na
wieki
Ach! Boże Ty to widzisz i nie zmieniasz
tego.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.