Mój Anioł
Mój Anioł zabija kradnie?
Nie mój Anioł nie jest taki
Mój Anioł w białej poświacie
Niczym liść na wietrze
Uniósł się w błękicie
wśród przestworzy
Widziałam go
Był zamyślony smutny
Był milczący
Zapytałam go co się stało
Nie odpowiedział
Rozwinął skrzydła
Wzleciał
Usiadł na jednej z gałęzi
Widziałam jak roni łzy
Niebo zasnuły ciemnie chmury
Rozpętała się burza
Pioruny łamały drzewa
Lecz on delikatnie niczym piórko
unoszone przez wiatr sfruną z gałęzi
Wtem wszystko ucichło
Rozjaśniło się niebo
Anioł krocząc wśród drzew gubił łzy
Jedna mała łza
Przejrzysta niczym rosa o poranku
Łza oczyszczająca ziemię kropla
po kropli
Ileż jeszcze musi spaść łez
By oczyścić świat
Ileż Anioł łez będzie musiał
uronić
Anioł wzleciał ku górze
Spojrzał na ludzi
Zakłamanych i pewnych siebie
Usiadł na skale wpatrując się w księżyc
Zapłakał
Jednak tych łez nikt nie zobaczył
Aniele mój
ty który sprawujesz pieczę nade mną
dodaj mi skrzydeł
bym mogła wzlecieć
razem z tobą ku górze
Komentarze (1)
ładne *o* początek jest nawet podobny do tego mojego
"Upadły Anioł". Ładny i zdecydowanie pisany z weną, bo
bardzo długi, a to rzadkość u ciebie ;)