Mój mężu
Bywałeś mądry i zagubiony,
Uradowany bez granic,
Lub przybity dużym zmartwieniem.
Byłeś młody, a potem stary,
Z burzą włosów i wstydliwą łysiną.
Bywałeś zaborczy lub taki nieśmiały.
Miewałeś dni, kiedy swe prawdy
Mówiłeś grzmiącym tonem,
Lub cichutko, prosto do mego ucha.
Lecz nade wszystko umiałeś słuchać
Moich prostych babskich myśli
I poplątanych meandrów skojarzeń.
Brałeś moje zmartwienia za swoje
I było mi lżej, nie dźwigałam ich sama,
Bo byłyby nie do udźwignięcia.
Nie musiałam więc zostawać smutna,
Z brzemieniem niechcianych tajemnic,
Bo stawały się przecież nasze.
I dzisiaj, kiedy cię przy mnie nie ma,
Wiem, że mnie wysłuchasz co dnia,
Chociaż nie ma od ciebie żadnej odpowiedzi.
Komentarze (5)
Wiersz bardzo porusza, z wdzięcznością o mężu. Bardzo
ładny.
U mnie inna miłość - zapraszam.
Pozdrawiam serdecznie.
Szkoda że minęło.
Świetny wiersz.:)
Taka prawdziwa miłość...
:)
bardzo ładny z nutką nostalgii - dziś też wysłucha;-)
pozdrawiam
Tak bardzo lubie do Pani zaglądać , czuje jakæs
bliskość w pani słowie , gorąco pozdrawiam i życzę
dużo zdrowia