Mój płaszcz
Boję się jutro, choć sekundy płyną
A zegar wybija swe rytmy miarowe
I już leże w łóżku nogą ręką szyją
I ma głowa czeka na sny kolorowe
Wciąż boję się jutra zegar ciągle tyka
A dni monotonne w szarości mijają
Czas z letargu powstać tam się mroki
kryją
Oddać szare lata za sny kolorowe
I tak leżę w łóżku ciaśniej się otulam
Mym szkarłatnym płaszczem co ciszę
rozjaśnia
On rozświetla kąty gdzie się mroki kryją
On szkarłatem swoim dni szare naznacza
Dziś przytula w ciszy sztywne włosy
gładzi
Dziś porusza duszę ciepło jej oddaje
Dziś po raz ostatni muśnie mnie po
twarzy
Dziś z pokoju mego powypędza zjawy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.