Mój Tata kończy dziś 40 lat...
Najjaśniej na niebie, gdy świta...
Słońce z Księżycem w chodzące
w zakręt- ach jak czule się wita.
Przeciąga się kot ospały na piecu,
mruczy rozkosznie porankiem...
Pewnie dostanie ciepłe mleko,
w swoją ulubioną filiżankę....
Pachną wonne wiązanki suszonych
letnich kwiatów, zbożowej kawy
rozbudza smak. A widok za oknem
nie byle, jaki tak jasny jak jasny z rana
świat...
Tu żaden półmrok ni mgła, nie straszy,
nie przytłacza. Tak jesienią wygląda
wieś-
gdzie urodził się mój Tata...
Teraz jest całkiem inaczej...
Minęło 41 lat...Nie wita tu się
Słońce i z pieca kot też znikł...
Jak znikły młode lata, jak odszedł
jasny świt. I nikt nie wróci Tacie
tych najpiękniejszych młodych dni.
Lecz nie warto żałować, tego, co minęło,
Warto powspominać mając nowe
doświadczenia. Warto usiąść we własnym
domu
z nowym przywitać się Słońcem i pomyśleć
chwilkę, zatrzymać zmęczone oczy na
niebie.
Pobłądzić w przeszłości i z uśmiechem na
ustach powiedzieć: tak chciałem
zatrzymać
obrazy z przeszłości, lecz człowiek
nieuchronnie dąży do pełnoletności...
Wieku średniego, ech...lecz tak daleko mi
do starości!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.