mój zwierzyniec
Postanowiłem dziś znaleźć w sobie
człowieka,
zacząłem się zastanawiać i oto co mi
wyszło:
włosy kiedyś bardziej krucze, dzisiaj
bliżej szpaka,
a moje oczy, oczy jak u pawiana,
uszy słonia, przesadziłem trochę, wystarczy
słoniątka
nos, którego nie powstydziłby się nawet
mrówkojad
wargi wielkie, tak wielkie jak ma małpa
a w głowie myśli, kudłate jak u briarda.
Szyja żyrafy, a układ pokarmowy boa
dusiciela,
jem powoli i trawię długo jak w niebycie
i choć rymuje się mi bardzo, nie wspomnę
nic o odbycie.
Żołądek krowy, natura leniwca, a rozum
osła,
serce nawet jak u małego wieloryba,
może dlatego mogę więcej uczuć pomieścić
chyba.
Robiłem przegląd dalej swój powoli,
niestety nic z człowieka, lecz co to, jest
nadzieja
mój wzrok padł na to co choć małe,
niewidoczne prawie,
coś co na pewno ludzkie, mój dowód osobisty
w czarnej oprawie.
I gdy już szczęśliwy, dumny spojrzałem w
swoje życie:
ech, powinienem taplać się w błocie i jeść
w korycie.
Kiedy inni płaczą i strasznie rozpaczają ja wolę śmiać się głośno, lecz śmiać się z siebie, znajomi mówią spoważniej, wydoroślej, a ja, a ja się śmieję i tylko ja wiem jak czasem w sercu źle się dzieje, bo moje serce to nie miejsce na afisze. Ja wolę w tłumie głośną radość, a w samotności.......... łzy i ciszę. Tak, ja jestem taki dziwny, nienormalny choć może trochę................. niebanalny.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.