Moja Ameryka
Tak jak zawsze o tym czasie
Czyli gdzies poludnia blisko
Ruszam droga znow do pracy
Szybko jade bo nieslisko
Rzucam wzrokiem w prawa strone
Procz betonow nic nie widze
A na lewo na czerwonym
Ktos przechodzi przez ulice
Jakas baba w papilotach
Idzie sobie z mina dziarska
A nikt na nia sie nie patrzy
Ani smiechem nikt nie parska
Wymijajac betoniarke
Bo sie strasznie glosno tlucze
Wpadam prosto na faceta
Ale biedak zdazyl uciec
Jakis glos donosny nagle
Zmusza mnie by spojrzec wyzej
To na dachu w naszej mowie
Murarz krzyczy” Franek
blizej”
Jadac po Czterdziestejsiodmej
Gdzie” dziewczynki” sie
zbieraja
Dziwie sie ze tak w poludnie
Juz swa prace zaczynaja
Pozniej znow przez
“murzynowo”
Bo to jest najkrotsza trasa
Jade sobie z pewna mina
No bo przeciez slucham”
rapa”
Gdzies pod sciana lysy murzyn
Tuli czule swoja panne
Lecz nie patrze w tamta strone
No bo przeciez to nieladnie
A latynos przy swym wozku
Jakis podly sok sprzedaje
Pewno marzy ,ze jak sprzeda
To pojedzie na" Hawaje"
Mlody zebrak po ulicy
Za jalmuzna sie ugania
Wiec dorzucam mu "kloderke"
No bo przeciez szkoda drania
Gdy docieram juz do celu
By z wiezowca w dol popatrzec
Widze wszystko przeogromne
Tylko ludzie mali jacys
Kazdy goni za "zielonym"
By nie zaznac w zyciu biedy
Ja tez gonie tak jak wszyscy
Pokochac sie nie ma kiedy
Komentarze (12)
Gdziekolwiek jestesmy - tesknota za
krajem lat dziecinnych jest z nami - nawet
miedzy wiezowcami...dobry wiersz.
Bardzo zgrabnie opisałaś w wierszu prozę wielkiego
miasta. Bardzo ciekawy wiersz, podoba mi się.
Podoba mi się Twój wiersz.Humorystycznie ukazałeś tę
ciemniejszą stronę życia.
Poczułam w nim jednak tęsknotę za miłoscią..
opisana z lekkim sarkazmem pogon za zielonym - w
wierszu czuc codzienny pospiech - brak czasu na cos
ludzkiego- choc dlugi, czytam z przyjemnoscia.
Nie przepadam co prawda za wierszami - tasiemcami, ale
Twój jest wyjątkowo ciekawy. Taki "obrazek" dnia
codziennego przedstawiony w oryginalny sposób.
W tej swojej Ameryce autorka wszystko zauważyła ,jest
spostrzegawczą osóbką.ładnie przedstawiony dzień
powszedni ,szczegółowo i z humorem.Tylko szkoda,że
brak czasu na
miłość.Ośmiozgłoskowiec,rymowany,rytmicznie sie go
czyta.
Jesteś bystrym obserwatorem z plastycznymi
zdolnościami opisów. I i nas podobną uliczkę można
znależć ( no może bez Afrykańczyków)
pięknie przedstawiłaś swoja podróż do pracy, tak
jakbym oglądała film, z poczuciem humoru
Twój roboczy dzień ciekawy, nie ma miejsca tu na nudę,
pracowicie każdy spędzasz , za to w życiu - pełno
cudów.
Ameryka niby sen na wierzchu, ale życie tam nie jest
piękne, to zły sen. Wiersz porusza problemy życia,
ciut nie film amerykański. Pięknie.
Ależ życiowy wiersz. Teraz już niemal wiem jak
wyglądasz, widzę twój wieżowiec a w czasie jazdy
siedzę za tobą na tylnym siedzeniu twojego samochodu,
obejrzyj się czy mnie tam nie ma. Znam twoje życie na
obczyźnie, dzięki darowi twojej malarskiej wyobraźni.
Bardzo świetnie.
Całkowicie inny temat wiersza prawdziwy życiem pisany
tak jak widzisz swoimi oczami realnie, lecz z lekkim
poczuciem humoru , podoba mi się.