Moja mała ojczyzna
Złote staliwo płynęło do kadzi
Był czas, ze parapety okienne pyłem
obrastały
Tak było każdego dnia, nieprzerwanie
Chodziło się ulicą w dzień , jak w
gęstwinie nocy
Wszędzie, dookoła brudny pył, element
grozy
Na odległość rzucenia kamienia, w malej
oddali
Buchały żarem gardziele, w nich ogień się
palił
Języki ognia rozświetlały ulice, daleko
niósł się płomień
Tam przy martenach, były rodziców dłonie
Gdy noce niebo czarne, piece buchały
świetlną magią
Poeta się zachwycał, Śląsk musiał swój kark
nagiąć
To stalowni serce biło, staliwne złoto do
kadzi płynęło
Zachwycało to widowisko, tęczowe iskry,
dziś, nie ma , ubyło
Pracował młot, wykuwał łańcucha ogniwa
Stawały stalowe mosty, wieże, oręż kuto
Znikły z krajobrazu marteny,
wielkie piece, dziś już ich nie ma
Pył pochował się po lasach, przed nami
lepsze jutro
Czyste niebo, milion gwiazd bym w dłoniach
ścisnął
Na mój Śląsk spadł zielony ostrza
płomień
Nie ma kowadeł, młotów, w ciężkiej pracy,
jęki
Zieleni i kwiatów pełno, jak ręką sięgnąć
widok piękny
Okno parapet lśni, w nim słońca promień
Kładę na nim swe spracowane dłonie
Tyle zmian wokół pięknych nastąpiło
Moja miłość do mej małej ojczyzny, miłością
płonie
Autor:slonzok ? knipser
Bolesław Zaja
Komentarze (3)
niesamowite obrazy, nieznane wspomnienia
jest inaczej ładniej ale?...
bardzo dobry wiersz -piękna miłość -
pozdrawiam:)
Tak właśnie, jak wierszem opisane było. Teraz wszystko
uległozmianom i aż, miło popatrzeć, jak wszędzie jest
zielono, kolorowo i zdrowo.
W wierszu albo uzupełnij interpunkcje, albo wogóle nie
wstawiaj przecinków. Temat dobry. Pozdrawiam.