Moja matka Śmierć
Jak długo zdołam żyć na bezdechu
Brak mi już sił i rosnę w myśli
nadprzyrodzone
Płuca strachu pęcznieją...tracę nadzieję
Bezowocny sad wypełniła nocą mgła
To ona wypuściła swoje myśli
Ziemia pod sadem przygotowuje się na jej
przyjęcie
Przed świtem zniknął sad,a w jego miejscu-
cmentarz
A w nim jedna, kamienna płyta
A pod ziemią ona krzyczy...woła...pyta
Niesie śmierć we własnym łonie
Matka śmierci...
A kim ona była..?
Komentarze (1)
Wiersz mocny w wypowiedzi Trzeba żyć realnym
nadprzyrodzone są i nie należy się im poddawać ale
teraz swoją drogę rzeczywistą układać trzeba bo kiedyś
i tak czeka ten ostatni przystanek Dobry Na tak!