*MOJA MODLITWA...
tak wtedy czułam..
Nadchodzi taki moment w moim życiu,
że zastanowić się pragnę i odkryć przed
Tobą cząstkę mej duszy, pogrążonej w
splątanym uwiciu.
Wtedy patrzę na Ciebie i zdaję sobie
sprawę,
że mój wewnętrzny duch przechodzi totalną
zagładę.
Moje grzechy jak ostre szpilki osaczają twe
ciało,
a zło krzyczy – mało, mało- gdy już
brakuje miejsca w twym świętym sercu,
kolejna szpilka dociera i pcha się na
siłę...
Panie czy to ja twego ducha zabiłem? Z
Twego krzyża ciekną drogi czerwone, a ja
dalej nie wiem w którą mam iść stronę.
Me drogi kręte jak gałęzie drzew, a Ty
wciąż na mnie czekasz i dla siebie mnie
chcesz... gdy po raz kolejny w mym życiu
wszystko się wali, Ty podajesz mi dłoń i
chcesz mnie ocalić.
Niestety nie widzę Twej łaskawości i dalej
brnę w świat pełen nicości...ranię Cię
bardzo, nawet nie zdaję sobie sprawy, myślę
– przecież robię to dla zabawy- Gdy
nie widzę już celu i chcę skończyć z sobą,
odkrywam Cię Panie i uwielbiam na nowo.
Padam przed Tobą i milczę pokornie, Ty też
milczysz lecz ogrzewasz mego ducha i
sprawiasz że odradzam się na nowo, by być
zupełnie inną osobą.
Przez wieki raniłem Cię o Wielki, a teraz
dla Ciebie lekarzem się staje i ogromny
wysiłek na to wydaję... opłaca się, me
życie żywym się staje a ja pośrodku swojego
ogrodu padam na ziemię i oddaję się
Bogu...
czytałam go na lecji religii.. gdy było o tym, że nasze młode pokolenie potrafi się modlić swoimi słowami... gdy modlitwa płynie od nas samych...
Komentarze (1)
Piękny i szczery wiersz !!!