Moje dzisiaj
Dla odmiany coś optymistycznego, co się u mnie rzadko zdarza...ale czasami...
Zamknąć oczy
Zamienić szarość ulic na bujną zieleń drzew
Wsłuchać się
W dźwięczący akordami piękna śpiew
ptaków
Błądzić stopami
W porannej rosie wśród skąpanych źdźbeł
traw
Uśmiechnąć się
Na widok wiewiórki obgryzającej z
zaciętością orzech
Doścignąć wzrokiem
Promyk budzącego się wśród konarów drzew
słońca
Tak proste a tak niedościgłe – małe
marzenia
Dziś nierealne – muszę iść do
pracy
Zastąpić śpiew ptaków stukotem
klawiatury
Kobierzec traw – wytartą nadto
wykładziną
Uśmiechnąć się do szefa – choć wielka
chętka by go walnąć
I ścigać wzrokiem trzcionkę Arial z
monitora
I zamknąć oczu nie mam czasu
Więc tylko patrzę w burą ścianę
I marzę...
Znów marzę...
O bliskim, coraz bliższym lecie
Trochę mało poetycko ale mam nadzieję, że i wam trochę pomoże się rozmarzyć.
Komentarze (1)
Najbardziej podobał mi sie wymuszony uśmiech do szefa.
Poetyckośc to ty masz zamknięta w swojej duszy a proza
życia wcale Cie nie przytłacza. Masz radość której sie
jakos lękasz jakby to był potwór smoka z krainy
wątpliwosci