moje walentynki
Nadeszła pora tak oczekiwana
Że już od rana jestem zalana
Wszędzie amorki sobie fruwajš
Wesołš melodię zakochanym grajš
A ja siedzę nad tš wrednš kartkš
Udajšc że jestem wielkš pisarkš
I tworzšc nędzę nad nędzami
Dzielę się z Tobš swoimi uczuciami
Sš to uczucia takie goršce
Jak góra niegu na białej łšce
Jak lód do drinków w zamrażalniku
Jak rozgrzany silnik słabo w cišgniku
Jak zamrożony na Syberii wrzštek
Ale się nie martw to dopiero
poczštek
Mam Ci dzi dużo do powiedzenia
Może nawet odnonie chodzenia
Na temat zdradliwego zauroczenia
Albo w sumie radosnego tchnienia
Gdy błyszczy wszystkim iskra w oku
Szkoda że dzieje się to raz w roku
Gdy mężczyni dostajš
linotoku
I stojš po czerwone róże w tłoku
Patrzę na nich z politowaniem
Jak na kawę przed zasypianiem
I mój liczny móżdżek główkuje
Dlaczego to sš takie głupie ...
szczeżuje
Odpowied jest niestety prosta
Nie wiedzš jak komercji sprostać
Nie pomogę Ci chyba kolego
Mówišc że walentynki sš do niczego
Kolejny powód do podlizania
I do sporego kasy wydania
Wszystko Cię kusi a potem męczy
Bo zamiast róż ogromnych naręczy
Woli małego żółtego kwiatka
I nie szuka pustego gagatka
Czeka na czułe szepty do uszka
I na niadanie na kawę do łóżka
Zamiast trwonić czas i pienišdze
Rusz głowš zaspokój jej żšdze
Zapomnij o czternastym lutego
I mocno jš kochaj dnia każdego
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.