Moksgm'ol 2/proza/
Maciejka pachnie słodko, lato nabiera
kolorytów, pęcznieje malinami, jagodami. Na
szczytach pozostały tylko płachetki śniegu
. Odrysowują czarne połacie gór od nieba
białą kreska. Zielone wspina się po
zboczach, sięgając otwartych przestrzeni
połonin . Wkrótce gdy tylko śnieg zniknie,
górskie łąki oszaleją w rozkwicie. Warto
się tam wdrapać by to zobaczyć alpejskie
łąki. Kwiaty są tak niezwykle subtelne i
delikatne, piwonie czy róże wyglądają przy
nich jak prostytutki z przesadzonym
makijażem.
Rzeka odpuszcza wiosenny gniew i przybór,
jej rozlewiska są wspaniałym miejscem
wypasu dla niedźwiedziej rodzinki.
Naniesiony muł idealnie pasuje prymitywnym
skrzypom i turzycom, są również ziółka,
trawy, żaby, salamandry, ryby, ptasie
gniazda, mrówki zamieszkujące naniesione
konary drzew, od czasu do czasu jakieś
ścierwo, ludzkie sady i domostwa. Cała ta
dobroć na obrzeżach życiodajnej rzeki
sprawia iż niedźwiadki z mamą spędzają tam
niezwykle dużo czasu.
Mały tandem złożony z Mamy i trzech już nie
tak małych niedźwiadków porusza się szybko.
Zwały sadełka opinają całe ciało jak
odbijacze na żaglówce. Cóż za rozkosz
najeść się do syta łososiowym pysznym
mięskiem które przewędrowało tysiące mil
morskich, nabierając tego niepowtarzalnego
smaku słodkiej i morskiej wody. Instynkt
przyprowadził łososie do miejsca wylęgu ,
wróciły do swych źródeł by zamknąć cykl ,
dać nowe życie, wypełnić przeznaczenie o
przy okazji nakarmić całe towarzystwo
wyposzczone długą zimą. Od najmniejszego
ssaka po niedźwiedzia i orła , wszyscy
cieszą się powrotem łososi. Cokolwiek
pozostaje nie zjedzone, rozwlekane jest po
leśnej puszczy karmiąc leśne krzewy i
poszycie. Matka natura wprowadza łososie do
rzeki według odwiecznego porządku. Od
wczesnej wiosny do późnej jesień, sześć
różnych gatunków łososi wróci w ustalonej
kolejności i będzie wielce wyglądanym
pokarmem
Mama łapała je w pysk zupełnie bez
wysiłku, zgrabnie przypłaszczając je łapami
do dna, trzy misiaczki szły jej śladem ale
nic nie było takie proste, łososie uciekały
przemieniając się w śliskie błyskawice.
Burawka ciągle największy i najpotężniejszy
nie miał tej zwinności co Śnieżynka i
Czarecki, zrozpaczony usiadł na pupie w
wodzie, sfrustrowany niemożliwością
złapania porządnej kolacji. Pomógł mu
refleks, ryba wyskoczyła machnął łapą można
powiedzieć iż łosoś sam wpił mu się na
pazury.
Och wspaniale ! Więc mogę je łapć nad wodą
– pomyślał.
Rozejrzał się , przysiadł za wodnym progiem
gdzie skoki odbywały się na okrągło. Pysk
latał mu w prawo i lewo. W końcu złapał
rytm i zsynchronizował łapę w ten sam takt.
Był bardzo z siebie zadowolony, brzuszek
wypełnił mu się do imponujących rozmiarów.
Mama warknęła. ALARM! Natychmiast ruszył za
nią, nie było dyskusji. Byli wyszkolonym
zorganizowanym oddziałem, odwroty odbywały
się szybko i zdarzały się tak często iż
właściwie całkiem na nie zobojętniał.
Marzył aby stać się dorodnym wielkim
niedźwiedziem tak aby to inni schodzili mu
z drogi. Wiedział iż jeśli tylko będzie
jadł i jadł i jadł to kiedyś to nastąpi.
Czyż nie było by wspaniale wybrać sobie
dorodną w łososie łachę, pojawić się nagle
i patrzeć jak te śmieszne dwunożne istoty
wskakują do zodiaku i w panice opuszczają
swoje stanowiska.
Widział to raz z daleka” wskakiwać do
łódki, porzucić wszystko”- padła komenda i
czwórka przestraszonych turystów podążyła w
ślady za swym przewodnikiem. Ach , cudnie
by było być tak potężnym i wielkim.
Koryto rzeki wypełnia się ludźmi, stoją w
pewnej odległości od siebie towarzyszą im
„ujadacze”, robiące strasznie dużo hałasu
gdy tylko zobaczą misia. Niewielu z nich
waży się na atak. Ależ są namolne, mama
jednak potrafiła sobie z nimi poradzić,
jedno klapnięcie pyska i przetrącony pies
umykał w popłochu.
Misie i ludzie dzielą się dostępem do
rzeki, często w całkowitym pokoju nie
nadeptując sobie na pięty. Czasem jednak
trudno znaleźć wolny skrawek z dostępem do
wody, niedźwiedzie mają naprawdę kłopot aby
się najeść do syta. A dla nich to przecież
nie sprawa smakołyku na talerzu lecz sprawa
przeżycia. Muszą zgromadzić odpowiedni
zapas energii, 5000 kalorii na jeden dzień
zimowego snu. Jak to przemnożyć przez parę
miesięcy wychodzi całkiem poważna suma.
Jeść , jeść i jeszcze raz jeść to nie
obżarstwo to sprawa życia albo śmierci
Burawka nie rozumiał swej matki , unikała
konfrontacji, gdzieś w głębi swego młodego
serca wiedział iż to nie będzie jego
naturą, podporządkowany na razie bez
szemrania uciekał i chował się. O ile w
pobliżu były drzewa na sygnał matki
natychmiast się na nie wspinał brat i
siostra czynili to samo, szybko i zwinnie
niczym małe małpki. Mama u stóp drzewa
dawała jasno do zrozumienia iż nie życzy
sobie kłopotów. Jej stojąca postawa i
pomruk na ogół wystarczył by
niebezpieczeństwo rozpłynęło się w
nicość
Gdzie idziesz? To pytanie często
prześladowało Śnieżynkę. Przynosił je wiatr
słodkim szeptem , pojawiało się w snach,
wypowiadane miękkim melodyjnym głosem,
który poruszał serce i niósł tęsknotę za
miękkim dotykiem ręki. Rozbudzona
podniosła swój pyszczek w górę próbując
zrozumieć. Zorza polarna falowała
girlandami światła, wędrowały przez niebo
przeglądając się w zielono ciemnej tafli
jeziora. Odcienie i błyski uformowały się
w pysk , łapy i potężny zad. Z nieboskłonu
spojrzała na Śnieżynkę Wielka Niedźwiedzia.
Odkąd pamięta opowiada jej historię o
pięknej młodej Indiance złapanej na akcie
miłosnym z niedźwiedziem, opowiada historię
miłości pomiędzy pięknem i dzikością ,
delikatnością i siłą.Ucząc znaczeń dźwięków
ludzkiego głosu, budząc w jej sercu
poczucie ciekawość i poczucie
przynależności do ludzi, fascynację
człowieczym światem który pojawiał się
obrazami w jej pamięci i znikał,
pozostawiając ciekawość, intrygując.
Dostatek lata, ciepły powiew przynosi w
nozdrza zapach nabrzmiałych słońcem
owocowych sadów. Rzeka snuje się leniwo
prawie pozbawiona wody. Słoneczny blask
kładzie się na nurcie, słońce zachodzi
coraz szybciej, dni coraz krótsze. Lato
pęczniało malinami, pierwsze pojawiły się
salmon berry-„łososiny”-żółte maliny,
soczyste i słodkie, słońce malowało im
pomarańczowo –różowe rumieńce upodobniając
je kolorytem do łososiowego mięska.
Rozpoczął się czas malinowych uczt, jest
ich tutaj parę gatunków, jagody nabierały
niebieskich barw, ich również jest sporo w
różnych smakach i odcieniach, no i spora
selekcja różnorakich krzewów z owocowymi
kiściami wiszącymi kusząco nad głową .
Czarecki był zachwycony, wniebowzięty
prawie, po selekcji zielonych wiosennych
sałat i traw, słodkie jagody i owoce
wydały się ambrozją. Miał do nich straszną
słabość, często zostawał w tyle na wypasach
chcąc jeszcze trochę więcej słodyczy.
Niedźwiadki tak jak i ludzie maja swoje
upodobania, lubią inne części z całej
sztuki mięsa czy ryby i każdy ma swoje
ulubione smakołyki. Czarecki inteligentny
i ciekawski, wiecznie niedojedzony podążał
za każdym zapachem który obiecywał żywność.
A nosek miał dobry, bardzo dobry, Potrafił
wywąchać żywność nawet z odległości
kilometrów
I stała się rzecz dziwna mój drogi
czytelniku, na obrzeżach mojego miasteczka
pojawiła się mama z trzema niedźwiadkami ,
czy uwierzysz jeden z nich jest kremowym
kermodi! No i cóż z tego ?- rzekniesz.
Przecież opowiadasz nam o nich już parę
stron.
To z tego, że ja je wymyśliłam a one się
zjawiły. Moje dziecko orzekło, że mam super
power, czyli super moc. Nie wiem, nie wiem
gdzie to zaprowadzi! Trochę boję się
pisać
Komentarze (7)
pisz, pisz, bo czytam w osłupieni i totalnym
zaciekawieniu :-)
Ładna opowieść... pozdrawiam
Z przyjemnością przeczytałam :)
Twoje dziecko ma rację, a ja Ci jeszcze dołożę, że
jest to mocny dowód na obecnie rozpowszechnianą
teorię, iż należy myśleć tylko pozytywnie, bo co w
głowie to i na jawie. Nasze myśli są tak silne,
szczególnie u niektórych osób, że materializują świat
i jest to za sprawą osobników przysłanych nam przez
Stwórcę z innych planet.
A teraz do wiersza - jeśli byś miała to dawać do
druku, to koniecznie daj komuś do korekty, przeoczyłaś
wiele. A już w książce, nie może być z takimi brakami.
Treść ciekawa i szkoda by było do szuflady.
""
fajne opowiadanie o tej niedźwiedziej rodzince. Z
przyjemnością przeczytałam.
Z ogromna przyjemnością czytałam.
Do późnej jesień"*=jesieni, chyba :)
Pozdrawiam:)
Z przyjemnością przeczytałem. Pisz dalej, ale na
wszelki wypadek nic złego.
Pozdrawiam :)