Monika - historia rodziny...
Zgodnie z obietnicą dalsze części będą dodawane codziennie. No, chyba że pojawi się coś wazniejszego.
Ślub się odbył po kryjomu.
Monika i Marek nie mówiąc nikomu
Miłość i wierność sobie ślubowali.
W małym kościółku małżeństwem zostali.
Jeszcze jako narzeczeni
Ciągle sobą zachwyceni,
Wciąż mówili o przyszłości,
Wspólnym domu i miłości.
Były randki, restauracje
I spacery i kolacje.
Dużo miłych chwil spędzonych,
Mnóstwo wspólnych zdjęć zrobionych.
Odkąd w barze się spotkali
Wciąż ze sobą przebywali,
Aż coś w końcu zaiskrzyło
I tak ślubem się skończyło.
Swój miesiąc miodowy spędzili w Łebie
Chodząc po plaży, tuląc do siebie.
Patrząc w gwiazdy, zachód słońca
I całując się bez końca.
Każdy dzień spędzony
Był dla nich błogosławiony.
Każdy smutek, wątpliwości
Przepędzali do przeszłości.
Liczył się dla nich tylko dzień
dzisiejszy,
A każdy pocałunek był najważniejszy.
Zaczął się dla nich dzień wieczności.
Dzień, co nie skończy się w starości.
Dzień, który był początkiem.
Dzień, który stał się ich majątkiem.
Niczego więcej nie potrzebowali,
Prócz swej bliskości i szumu fali.
Złocistej plaży, ciepłego piasku
I słonecznego w morzu odblasku.
Musiałem to tak ująć gdyż dalej jest cała akcja, a to takie małe przejście tematu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.