Monolog obłąkanej
Otwórz oczy,
podnieś powieki.
Podaj swą dłoń,
pomogę ci wstać.
Otrzyj łzy,
zetrzyj z rąk krew.
Otwórz drzwi i prowadź mnie...
Dlaczego nie wstajesz?
Przecież tu jest zimno.
Twoje ciało takie bezwładne i
lodowate...
Czemunie mogę się nim ogrzać?
Proszę przytul mnie!
Czy nie widzisz jak się trzęsę?
No spójrz!
Czemu śpisz?!
Przecież cię budzę!
Odezwij się!
Dotykam twych ust.
Odpychają mnie...
Proszę pocałuj mnie!
Czy nie czujesz jak cię potrzebuję?
Wtul się w me włosy.
Tak jak kiedyś...
Pamietasz?
No powiedz coś!
Choć jedno słowo.
Nic nieznaczące...
Spójrz w moje oczy.
Czy widzisz ich blask?
Nie patrz na łzy!
Choć one przez ciebie...
nie patrz na nie.
Dotknij mnie.
Czy nie słyszysz mych błagań,
w wieczną ciszę się zamieniających?!
Nie odchodź ukochany!
Nie teraz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.