MORZE
małe złote kamyczki
pochłaniają moje zmęczone stopy
łaskoczą je delikatnie
zatrzymują mnie w bezruchu
żądają bym słuchała
muzyki granej przez dziką
plażę
wytężam dwa nieduże aparaty
słuchowe
i...
dobiega mnie szum białych
mew ich krzyk
(przeleciały obok mnie!)
tafla piasku rozmywa się
śmieje gdy połaskoczą ją
morskie dłonie
i słyszę śmiech Neptuna
śpiew syren
widzę olbrzymie
otwarte usta z białym kremem
po torcie
słyszę ten łagodny śpiew
głos z głębi serca
i nie chce odchodzić
chce zostać na zawsze
stać nieruchomo z włosami
czesanymi przez wietrzne
dłonie
pozwólcie mi tu zostać
i...
...słuchać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.