Morze
Wali falą w falochronu mury
Ma czas. Minie wiek lub dwa – rozbije.
A na razie jednostajnie, groźnie wyje,
Jak jęczące unisono płaczek chóry.
Fala górą się przelewa nad ostrogą
Taka groźna, taka wściekła, białogrzywa
I bezsilnie na spokojną stronę spływa.
Utraciła swój majestat i swą srogość.
Drzemią statki osłonięte od żywiołu,
Wiatr im szarpiąc flagi gwiżdże smutną
nutę,
A ku główkom portu płynie żółty kuter,
Mimo sztormu na poranny zmierza połów.
Wiatr i morze jakieś sagi nucą stare
I pobrzmiewa nad zmierzwionych wód
bezkresem,
Dawna prawda, że necesse navigare
I że życie, że vivere non necesse.
Komentarze (13)
Aż się w głowie zakręciło od sztormu...
Świetny :)
liryka wysokiej próby. ciekawa forma ze zmianą rymów w
ostatniej strofie. żywiołowo oddałeś hołd jednemu z
żywiołów.
pozdrawiam i zapraszam na kołysankę. :):)
Kopernik.
NIK - Najwyższa Izba Kontroli
Za przyprawą - koprem.
Aż mi w głowie zaszumiało... Oj, nad morze by się
chciało :)
pięknie jesiennie malujesz obraz ...widzę go wyraźnie
...
bardzo mądra refleksja, podana na złoconym talerzu :-)
Przepraszam Wiktorze. Mieszkam nad morzem i wydawało
mi się, że każdy tę sentencję zna, nawet jak nie zna
łaciny. Navigare necesse est (et) vivere non est
necesse. - to stara jeszcze grecka, ale
rozpowszechniona w łacińskiej wersji sentencja
"Żeglowanie jest koniecznością (i) życie nie jest
konieczne". W greckim oryginale to było "πλεῖν ἀνάγκη,
ζῆν οὐκ ἀνάγκη".
Pozdrawiam.
Spójny, konsekwentny realistyczny obraz.
"I że życie, że vivere non necesse". - w wersie drugim
-życie i -że są zbędnymi powtórzeniami..
Michale! - doceniam urodęwiersza, powiem
więcej:zachwyam się. - jak wieloma twoimi utworami.
jest tu kilku na Portalu zankomitych tworcow wsrod
nich - Ty! - może najlepszy - może inny. Jedno jest
pewne:przeceniasz nas jak odbircow twojej sztuki: w
nikczemnej a ogromnej wiekrzości nie zanmy laciny - o
ile końcowe zwroty nie są po włosku. Prośba doCiebie i
innych o tlumaczeniep od tekstem zwrotow
obcojęzycznych. wiem, ze nie zawsze w uprawianiu
Poezji było to przyjęte, ale... - cóż - literatura
trafila pod strzechy. Piękny wiersz: burzliwy na
początku - w dwoch ostatnich strofach wyciszony i -
refleksyjny.
Serdeczności:)
Namalowałeś ten żywioł tak realistycznie...
pozdrawiam
Czuje się, że mieszkasz nad morzem.
Zamiast tej sagi, zanuciłbym szanty, ale Ty się lepiej
znasz na morskich opowieściach.
Popłynąłem tym żółtym kutrem do krainy snów, dobranoc!
Pięknie opisałeś morze w jesiennej szacie. Jest
groźne, a te fale jakie wielkie. Miło tak postać i
popatrzeć. W 1986 roku przypłynęłam Batorym do Kanady.
Rejs trwał 14 dni, a sztorm szalał 10 dni. Biedny
Batory trzeszczał i skamłał, a my jak myszki pod
miotłą czekaliśmy na najgorsze. To był przedostatni
rejs Batorego. Pozdrawiam Cię serdecznie jastrz.