Mowa Duszy i Serca
Żonie
MOWA DUSZY I SERCA
Pozwolisz mi w maju wrócić? Tęsknię już
miesiąc drugi.
Nie ukoiło smutku wino, ni trunek demona w
ciągu długim.
Trucizna ta to u mnie przeszłość. Nie chcę
już tykać tego soku,
Lecz spędzić pragnę resztę dni, na trzeźwo!
- U Twego boku.
Demona złego już precz odrzuciłem. Odrzucę
jeszcze swe lenistwo.
Bo po to, żeby znów mieć Ciebie, gotów
uczynić jestem wszystko.
Wiele obietnic już składałem. Z ich
dotrzymaniem było różnie.
Dziś nie chcę już nic przyrzekać. Twe serce
pełne obaw - słusznie.
Spłynęła na mnie wielka siła. Jakaś energia
niewytłumaczona.
Ale przesłanie zrozumiałe: do końca dni
mych - ni kropli demona .
To jakaś magia, dziwna siła, całe me życie
obróciła.
I swą potęgą w duszy wskrzesza, wyraźne
słowa, zmysły miesza.
A wszystko to jak wulkan srogi, co poprzez
krater lawę wypluwa,
Myśli z przesłaniem jednoznacznym bez
wątpliwości mi nasuwa.
Kocham Cię, kocham. Kocham nad życie.
I nigdy kochać nie przestanę.
Wybacz mi wszystkie nadużycia, a ja już
nigdy nie ustanę...
...byś zawsze już była ze mną, wznosić do
piekła i nieba modły,
By spokój w duszy Twej zagościł, a ja bym
zawsze był Ciebie godny.
Godny i głodny każdego cala Twej pięknej
twarzy, kuszącego ciała.
Na inne nie śmiem już nigdy spojrzeć. Bądź
tylko moja - zawsze i cała.
Dusza ma krwawi, lecz jest nieskalana, gdyż
zdrada postać przybrała słowa.
Słowa te były napisane, gdy rozum się w
kieliszku schował.
Ogromny żal me serce dziś ściska i
odpokutować za grzechy pragnę.
By Cię odzyskać gotowy jestem, cyrograf
nawet podpisać z diabłem.
Zaprzedać duszę, wyrzec się raju, by w
życiu krótkim - tym doczesnym,
Wyłącznie uśmiech był na Twej twarzy.
Uśmiech radosny, jasny, słoneczny.
A ja bym już zawsze, choć w małym stopniu,
uśmiechu tego był przyczyną.
Bym był Twą tarczą i przed nieszczęściem,
osłaniał Cię, jak peleryną.
Nie wiem do kogo wznosić modły, więc
wznoszę je do Wszechświata:
Zwróćże mi żonę!, bo wkrótce uschnę, jak na
pustyni bez wody kwiaty.
Będę Cię pieścił, tulił, całował i dbał, by
do końca świata,
Łzy, które zalśnią pod Twą powieką, czy w
środku zimy, czy w pełni lata,
Łzami ze szczęścia wyłącznie były, by
szczęścia z lica nigdy nie zmyły.
Byś trwała przy mnie, a ja przy Tobie, jak
drzewo w glebie, jak krzyż przy grobie.
Żebyś rozkwitła, jak Biała Róża, gdy ją
podlewać i troszczyć z miłością.
Tak tego pragnę... Coś mi krtań ściska. To
dusza ma mówi z serca szczerością.
Proszę zaufaj, to nie są czcze słowa, lecz
coś co wykwitło w głębi mych trzewi.
Jesteś mi wszystkim, chlebem, powietrzem.
Jak krople deszczu dla płodów ziemi.
Wybacz, zaufaj, ostatnią daj szansę. Ja z
niej skorzystam - o to się bałaś.
Miłość zwycięży i zawsze już będzie dwa
serca łączyć...
...zawsze i na wieki Twój tylko Adaś.
Pamiętaj.
Komentarze (2)
Drugi Twój wiersz, który sprawił, że coś ściska mnie w
gardle...oby nie było za późno.
Witaj - bardzo interesujący wiersz, ciekawie napisany,
chociaż ciut przydługi , można też wyciągnąć wnioski
dla siebie. Ale tak na dobrą sprawę to kiedy ty tyle
narozrabiałeś że teraz uderzeniem w piersi tak wiele
przyrzekasz...starczy ci czasu? Teraz żonkę chyba
przekonasz...powodzenia